poniedziałek, 25 lipca 2011

Witam po wolnym.
Próbuję sobie przypomnieć czy kiedyś byłem już na takim wydarzeniu… chyba znam to tylko z TV lub byłem małym chłopcem i moja pamięć nie sięga do tych chwil- chrzciny córci rodzonego brata Moni. Dziś chyba ta ceremonia wygląda ciut inaczej niż dawniej. Myślałem, że standardowo dzieje się to przy chcielnicy natomiast tu normalnie w rzędach ławek przy udziale innych maleństw przybyłych w tym samym celu. Mam wrażenie, że ten „hurt” troszkę uszczupla atmosferze ceremonii. Z drugiej strony dawno temu chrzest przyjmowano w rzece stojąc w kolejce, więc może działa na moją wyobraźnie ekran filmowy. Niemniej jednak mówiąc już o głównej istotce tego dnia mała Patrycja wyglądała ślicznie. Ksiądz uwinął się szybko hmm mniej stresu dla dzieciaków. Po wszystkim pojechaliśmy na poczęstunek gdzie popełniłem grzech… grzech obżarstwa :) no cóż… wszystko było takie pyszne więc… Renata i mamy spisały się kulinarnie mniam mmm. Jedyne, co nie podobało mi się to to że Monia wyposażyła mnie w krawat i marynarkę. Elegancki styl usztywnia mnie troszkę a nowo poznane osoby na początku krępują. Pomijając ten moment było całkiem miło, pysznie i wesoło, więc wieczór był po prostu udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz