czwartek, 21 marca 2013

Na wesoło!!!



Czy ja jeszcze niedawno nie słyszałem, że chcieliście białych świąt?? Jest szansa, że będą!! Zatem za kilka miesięcy nie będziecie narzekać?
To wyżej to nie jest zakamuflowane polskie narzekanie, kiedy tylko ku temu okazja. Żeby było weselej opowiem parę historyjek wziętych z życia mówiących o małych wpadkach i roli życia jako nauczyciela :) Zacznę od swojej wpadki…
Pamiętam, kiedy byłem małym chłopcem (ale nie tak małym żeby nie pamiętać) zostałem poczęstowany fistaszkiem. Orzeszek ten dziś tak powszechny był pierwszym, jaki widziałem w swoim życiu… przynajmniej w postaci całej. Bez namysłu wsadziłem go do buzi w całości…ku zdziwieniu i radości kolegów… O swojej pomyłce zorientowałem się wraz z chrupnięciem między zębami. Takie pomyłki w dodatku w tym wieku niestety nie uchodzą bez echa…

Kiedyś ktoś do biura świetnie mi znanej osoby przyniósł dokument do skanu celem wysłania go…
- Wydrukuj mi kopie- powiedział ten ktoś
- Ty… a poco ci kopia?- pyta mój znajomy
- No jak to poco? Żeby mi została kopia oryginału jak wyślesz…- odpowiedział Ktoś
- Żartujesz?- zapytał mój znajomy patrząc na kamienną twarz niewiedzy Ktosia
- Co żartuje? Muszę mieć kopie oryginału przecież- mówił z nutą lekkiej irytacji Ktoś
- Ty… ale to jest faks…
To też nie przeszło bez echa ha ha haaaaaaaaaaaa. Nawet Ktoś się uśmiał, kiedy zrozumiał sytuację…

Czytam kiedyś forum gdzie spotykali się znawcy sprzętu RTV, na którym pojawił się jeden laik z pytaniem…
- Panowie, na co trzeba zwracać uwagę jak się bierze telewizor??
- Na kamery i ochroniarzy…- pojawiła się odpowiedź na dole
Pomyłka słowna jak mawiał pewien słynny elektryk lapsus też bywa zabawna…
Rozprawiałem kiedyś z kimś o polityce społecznej. Rozmowy te bywają zwykle nerwowo poruszające, ale tak była taka tylko do momentu, gdy usłyszałem
- Tak, ale na sto procent kopulacji…
Dodam dla jasności- mowa była o populacji…
Słyszałem niegdyś jak ktoś wjeżdżał na eskapadę zamiast estakadę… lub prosił żeby kupić ogórki to ugotujemy pomidorową hmm tych słownych kwiatków można by wymieniać sporo- tym bardziej, że tych każdy z nas ma kilka na sumieniu.

I na koniec perełka…
Opowieść następna zasłyszana niemal z pierwszych ust.. Postacie w opowiastce jak najbardziej prawdziwe… zmieniono tylko imiona :) Nadam jej nawet tytuł „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”
Dwóch kumpli właściciel domu Jarek oraz przyjaciel wymienionego wcześniej Czarek spotkało się po polsku… na wódeczce… Impreza kameralna i wnosząc po widoku, jaki zastała po powrocie żona jednego z nich bardzo udana…
Czarek na dole w salonie wśród imprezowych dowodów (opakowań szklanych po % zagrychy i piwa) na stoliku stracił kontakt ze światem leżąc wtulony w poduszkę na kanapie. Na górze zaś w swojej sypialni w podobnym błogim stanie procentowej nieświadomości Jarek, właściciel domu i mąż owej żony, co właśnie wróciła.
Żona… kobieta z jajem, na co wskazują dalsze wydarzenia w akcie zemsty szybko wymyśliła niecny plan na chłopaków.
Najpierw rozebrała ostrożnie męża poczym wymalowanymi mocno szminką ustami obcałowała go pozostawiając jednoznaczne ślady we wszystkich newralgicznych miejscach. Z tak przygotowanym „pacjentem” zabrała się do realizacji reszty planu…
 Zbiegła na dół z wielkim wrzaskiem dopadła Czarka leżącego na kanapie i wybudzając go ze snu szarpaniem wyartykułowała z wielkim oburzeniem..
- Czarek!!! Co to za dziwki tu był!!! Ja wniosę wniosek o rozwód!!! Mów, co to za zdziry… natychmiast!!!
Wyrwany ze snu zdezorientowany kompan męża wstał próbując rozkminić o co chodzi… rozhisteryzowanej żonie przyjaciela… patrzył na nią szczerze zdumiony. Złapała go nerwowo za rękę ciągnąc na górę. Kiedy stanęli przy łóżku, w którym spał nagi małżonek z torsem i innymi częściami ciała obcałowanymi soczyście znów ryknęła gromkim
- Co za dziwki tu przyprowadziliście??!!! Co to ma znaczyć??!!
Czarek stanął nad kolegą kołysząc się omiótł przyjaciela wolno wzrokiem… jeszcze zacisnął powieki jakby chciał upewnić się czy widzi dobrze obrócił się do roztrzęsionej małżonki przyjaciela pijanym głosem pokazują na niego palcem powiedział…
- Karolina… to ja… to wszystko ja………..
Opowieść stała się kultową w tym kręgu znajomych, ale cóż… dodać tylko… to się nazywa przyjaźń!!

Przychodzą Wam do głowy podobne wpadki? Jeśli tak to zasnujcie opowieść w komentarzach bloga :)

2 komentarze:

  1. haha znam prawdziwe imiona Jarka, Czarka i Karoliny :) ale na szczęście wśród nich nie ma mojego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) to było po prostu piękne!!

    OdpowiedzUsuń