Międzyludzkie relacje to wielka skarbnica do rozważań.
Ostatnio rozmawialiśmy w większym gronie o kłótniach w rodzinie i doszliśmy do
trafnej konkluzji. Właściwie meritum całej dyskusji było stwierdzenie, że
najczęściej kłócą się Ci, którzy nie
mają wielu lub większych problemów. Osobiście nie wierzę w związek, w
którym nie dochodzi do spięć, ale rzeczywiście coś w tym jest. Gdzie dwoje lub
więcej ludzi zawsze znajdzie się różnica zdań i to jest naturalny element życia.
Problemem jest raczej stan, gdy kłótnia staje się narzędziem do zaznaczenia własnej
dominacji lub po prostu krzykiem bezsilności.
Zawsze byłem człowiekiem dialogu i w większości na tym
wygrywam :) Nagrodą jest spokojne życie i relacje, które bardzo pasują do
mojego charakteru. Nie zawsze stawiam na swoim… nie zawsze też oddaję pola, gdy
jestem przekonany do swojej racji, ale z całą pewnością nie uważam kompromisu
za przegraną. U mnie chyba najgorszym momentem jest rezygnacja, ostateczny brak
chęci do dialogu… gorszym nawet od doprowadzenia do „furii”, co wbrew pozorom jest niemożliwe. Piszę wbrew pozorom, bo większość przyjaciół czy znajomych
odbiera mnie za stoickiego i łagodnego. Plusem jest to, że najbliżsi wiedzą, iż
odpalenie tego lontu nie jest najlepszym rozwiązaniem… wielkie bum i
cisza po burzy… chyba jeszcze gorsza od gromów.
Więcej myśli poświęcałem jednak innym osobowościom, których
nazwałem „menadżerami” życia- zdecydowanie asertywni, nieustępliwi. To nie są w
żaden sposób źli ludzie, lecz trudno jest mi sobie wyobrazić życie codzienne z
nimi. Ciągłe napięcie i widmo krytyki w teorii dla dobra ogółu. Związek dwóch „menadżerów”:)
niebezpieczna mieszanka… dwa fronty, zgrzyt i iskry. Na szczęście jest tu jeszcze miejsce
na miłość, która potrafi wiele hmmm usprawiedliwić,łagodzić? Tylko czy ona wystarczy żeby szczęście było trwałe??
Mówiąc już o innych środowiskach niż
rodzina to najgorszym zarzewiem jest brak zrozumienia, wybujała ambicja, chęć górowania
i przerost formy w stosunku do innych… praca, drużyna sportowa, szkoła itd.
Uniwersalnej recepty nie ma i chyba nie będzie, ale może to i dobrze, bo
skrajne emocje nie pozwalają na stagnacje, są pewnym urozmaiceniem. Na
zakończenie jeszcze powtórzę się, ale to chyba najlepsza puenta tego postu-
kompromis nie jest przegraną… jest jednak bardzo trudną sztuką!!! Sztuką, której uczymy się całe życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz