Weekend różnorodny pod względem aury, ale przerwy pomiędzy prysznicem
z nieba całkiem udane. Połączyliśmy opiekę nad Gosi kotem ze spacerem i nawet
udało nam się popatrzeć na większe zwierzaki. Dostojne, ciekawskie i dosyć
przyjazne biorąc pod uwagę, że wszystkie podeszły się przywitać i obwąchać poruszającego
się na kołowym wehikule człowieka. Głaskałem kilka po chrapach z dużą ostrożnością,
bo jednak to duże i nieobliczalne w swych charakterkach stworzenia. Przyjemny spacer, na który już dawno miałem
ochotę.
Niedziela zaplanowała nam się troszkę inaczej niż chcieliśmy,
ale i tak było fajnie. Kupiliśmy Moni jakiś ciuszek korzystając z ochrony przed
deszczem w centrum handlowym. Monię cieszy zakup, a mnie niewygórowana cena
tego „szaleństwa” zakupowego. Kurcze już tak dawno nie robiliśmy sobie jakiejś
przyjemności w postaci ubrania. Jedyne, co mnie wkurzało to wszędobylskie
lustra zdradzające mankament mojego okrągłego brzuszka buuuuuuuuu. Idę
ćwiczyć!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz