Weekend za nami i co najważniejsze także pierwszy dzień
tygodnia. Poza wypadem na działkę wujka powiązany ze zbiorem czereśni totalny
luz. Cichy… i śpiący. Dziś już większe urwanie głowy w pracy. Największe
obłożenie załatwionych spraw od początku tej pracy. Trzeba ochłonąć!!
Muszę napisać coś o
poprzednim poście… nie spodobał się Moni. Wiem, do optymistycznych nie należał,
ale czasem coś się w głowie „rodzi” i czeka na zapis. Mnie się podoba i jest
inna formą moich rozważań, które zamieszczam na swoim blogu. Śmierć jest
zapisana w życiorys każdego z nas nieodwołalnie, ale nie znaczy to, że
chciałbym zostawić moje kochane słoneczko na tym ziemskim padole. Jeszcze się
ze mną pomęczy :) I chyba ta „męka” biorąc jej łezki wczoraj po przeczytaniu
wierszyka nie jest taka uciążliwa. Troszkę mi głupio, że moja rymowanka
wpłynęła na nastrój Moni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz