czwartek, 28 sierpnia 2014

Cd...Pula


Nie znam osoby tak cudnie ekspresyjnej w swojej radości jak moja żona. Jej euforię widać w każdym ruchu czy wypowiedzianym słowie… ja niestety jestem bardziej powściągliwy w wyrażaniu swojego szczęścia.
Siedziałem na tarasie wpatrzony w słoneczną zatokę przypominając sobie kilka zdań z pewnego listu. Pomyślałem sobie, że każdy mój dzień a szczególnie pobyt w takim miejscu zaprzecza temu, co było tam napisane. Wiem, że wiele z tych dobrych rzeczy jest udziałem i siłą sprawczą tej niespokojnej duszy, jaką jest Monika. Dowodzi tylko jednemu… chcieć to móc, a ja chcę i jeszcze nie raz sobie i tym, którzy wątpili we mnie dowiodę!!
Trochę jeszcze nie dowierzałem, że tu jesteśmy, daleko od kłopotów dnia powszedniego. Przed nami rysowało się niemal dwa tygodnie próżności…
Prysznic po tylu godzinach jazdy tylko na chwilę oszukał mój znużony brakiem snu organizm. Położyłem się na pół godziny rozprostować kości i choć na chwilkę zmrużyć oczy. Pół godziny przedłużyło się na cztery i pół w trakcie, których Monia zrobiła się na bóstwo. Szykowaliśmy się na pierwszy poobiedni rekonesans po okolicy, ale starczyło sił tylko na zjedzenie obiadu. Tym razem Monię wezwał Morfeusz w swoje objęcia.Dobrze, że łóżko było duże i ówże Morfeusz nie rozpychał się mocno :)
Przywitał nas pierwszy poranek w tym pięknym miasteczku. Niebo przykrywały chmury, więc postanowiliśmy odebrać pierwszą dawkę zwiedzania. Po śniadaniu jechaliśmy już w kierunku portowego miasteczka Pula położonego dziesięć minut jazdy samochodem od nas.
Liczne zabytki pozostawili tam w swoich czasach Rzymianie. Na początek wybraliśmy amfiteatr oblegany przez innych turystów.


W czasach starożytnych odbywały się tu widowiska… niestety też krwawe służąc za arenę walk gladiatorów.
Cóż takie były czasy… dziś na szczęście to miejsce przyciąga inny rodzaj rozrywki, jakim jest historia oraz turystyka.

Potem łuk tryumfalny i inne atrakcje, przy okazji rozejrzeliśmy się za czymś, co obiecała mi w czasach narzeczeństwa Monia. Wtedy słuchałem tego z przymrużeniem oka, ale niebawem miałem przekonać się, że nie były to mrzonki. O tym napiszę później, bo jest to następny punkt urlopu wymagający paru zdań więcej.

Pula jak już wspomniałem jest portowym miasteczkiem z rzymskimi zabytkami oraz wąskimi uliczkami pełnymi sklepików oraz knajpek z niezłym jedzeniem. Pozwoliliśmy sobie na małą przekąskę i lody… gały trzeba przyznać robią tam… mega ;)
Jak dla wózkowicza dosyć trudny teren z powodu nawierzchni, ale w końcu jesteśmy przecież przyzwyczajeni do takich wertepów w naszym kraju. Monia wprawiona niegdyś w zawodzie pilota wycieczek świetnie radziła sobie z oprowadzaniem naszej dwuosobowej wycieczki.
Monia niemal jak Japoński turysta wyposażyła nas w całkiem pokaźną kolekcję fotek :) W Puli spędziliśmy kilka godzin, ale szczerze powiem, że minęły bardzo szybko, czas gonił już na posiłek do hotelu. Wracaliśmy omawiając plan na dalszą część dnia, a właściwie raczej wieczór.
CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz