czwartek, 4 grudnia 2014

Padłem ze śmiechu...



Dzieci nie znają kompromisu, a ich język bywa mega cięty. Warto uważać na słowa wypowiadane przy latoroślach drodzy rodzice, bo można się najeść wstydu… z drugiej strony jest podwórko i koledzy, którzy edukacyjnie niestety idą w złym kierunku. Krótka opowiastka sytuacyjna, którą za chwilę opiszę zawiera kilka brzydkich słów, za co od razu przepraszam, ale tylko dzięki nim i osobie, która je wypowiedziała jest śmieszna. Historia prawdziwa… zmienione imię, ale jeśli ktoś się w niej rozpozna ma do tego wszelkie przesłanki :)
Niedzielne przedpołudnie droga do kościoła, do którego w niedużych odstępach zdążają rodziny na msze. Po chodniku idzie małżeństwo z niesfornym malcem piszczącym i wyrywającym się, co chwila z ręki mamy…
- Marcinku przestań, bo nie będę cię bez przerwy pilnować!!- krzyczy mama
Nie minęło piętnaście sekund i chłopiec wyrwał się z ręki wywijając orła na glebę jak się patrzy!!
- No i co??- krzyczy mama
- No i cemuś mnie kulwo nie cymała i tak pieldulnełem??- rzekł młody dosyć spokojnie przy otrzepywaniu kolan…
Małżeństwo zaliczyło stan zwany głęboką konsternacją pomieszaną ze wstydem, a my świadkowie z przypadku ból brzucha ze śmiechu. Rodzinka w kościele nie stała razem… pani mama z jednej strony, pan tata i elokwentny synek po drugiej, a my po środku bojąc się spojrzeć w jedną czy drugą stronę żeby nie parsknąć śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz