sobota, 10 października 2015

Klęska urodzaju



Jestem sezonowym „producentem” amatorem win domowych… a właściwie to chyba byłem odkąd niedoszły rubinowy trunek zaczął mi uciekać!! Klęska urodzaju na wujowej działce odbija się u nas dużym zapasem winogrona do natychmiastowego wykorzystania. Chciał nie chciał z podanych wcześniej powodów po powrocie z działki trzeba jakoś przetworzyć plon. Stąd właśnie jesienią pojawia się u nas duże, okrągłe i plunkające szkło. Wczoraj miałem nawet wątpliwości czy to szkło to nie przypadkiem lampa Alladyna… Górą zaczęło nagle coś wyłazić… niestety zamiast spełniającego życzenia Dżina spotkała mnie wkurzona żony mina… nakrzyczała srogo… prawie przeżegnała nogą :) Do wielkiej katastrofy nie doszło, ale mogło być groźniej. Nie piszę, że to nauczka na przyszłość bo Monia zapowiedziała, że to już ostatnia zabawa z przerabianiem wody wino :)
Myślę jednak, że to tylko złe dobrego początki i finalnie wyjdzie coś pysznego do poczęstunku gości. Osobiście powiem, że bardzo bawi mnie ta cała zabawa i oczekiwanie na efekty bardzo intuicyjnej recepty na wino domowe. Zawsze jest to wielka niewiadoma biorąc pod uwagę zmienną składu i warunków. Za to zawsze fajnie jest poczęstować gości czymś własnym, w którym zawsze jest odrobina trudu i historii… czasem śmiesznych jak powyżej.  Pozdrawiam wszystkich :) !!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz