piątek, 29 kwietnia 2011


Przyszedł czas by pokazać Wam kilka sekund moich nauk. Usprawiedliwiam się tylko, że filmik kręcony był już po godzinie jazdy, więc w łapkach nie było tyle sił co na początku. Od zimy ćwiczę swoje umiejętności w jeździe na wózku. Sam zauważam postępy wiec nie jest źle zważywszy mój duży samokrytycyzm. Jakość kiepska, ale mam nadzieje, że lato przyniesie lepszą zarówno na fotkach jak i umiejętnościach. Może pomoże też lepiej ustawiony oraz nowy wózek, który mam nadzieje nabędę również dzięki Waszemu 1% z podatku. Pochwalcie mnie… doda mi to sił i wytrwałości :)




 

Miejsce w którym mnie widzicie to podziemny parking.

czwartek, 28 kwietnia 2011

W najbliższych dniach w naszym domu przybędzie nowy obiekt. Jego zakup jest możliwy także dzięki Wam a dokładniej Waszemu 1% ubiegłego roku. Koszt urządzenia wynosi 6000 tyś złoty. Urządzenie zwie się parapodium i będę musiał na nim stać w każdej wolnej chwili. Można na nim poruszać się przypominającym lalkowy chód kołysząc się i przesuwając rękami szyny nóg. Jest to przyrząd, który powinienem mieć już lata temu, ale… cóż koszt a także złe prowadzenie przez lekarzy sprawiło, że dopiero teraz będę się na nim rehabilitował. Początki będą ciężkie. Możliwe nawet omdlenia… pewnie na początku będą to tylko minuty, ale mam nadzieje, że kiedyś będę wytrzymywał na tym długo. Trochę się tego boję.
Znów zobaczę świat stojąc na nogach… z wysokości 190cm- nie wyobrażam sobie tego… już zapomniałem jak to jest. Dziękuję Wam za Wasz 1% wkładu w zakup parapodium.

środa, 27 kwietnia 2011

Przepowiednie bywają mylne… zwłaszcza gdy chodzi o przepowiadanie pogody. Święta miały być słoneczne a co było? Gdyby nie poniedziałek nie ujrzelibyśmy słoneczka. Jedynym plusem niedzielnego deszczu było to, że obejrzeliśmy spokojnie film. Generalnie przydał się wypoczynek… tym bardziej, że tego dnia obudziliśmy się o 13ej. W sobotę poświęciliśmy jajka a przy okazji spotkaliśmy się z naszym znajomym księdzem. Strasznie się ucieszył na nasz widok :)
Drugi dzień świąt to już spacerek, który zakończył się u naszych sąsiadów. Tak nawiasem mówiąc można to spotkanie nazwać wieczorkiem zapoznawczym, bo do tej pory wymienialiśmy tylko grzecznościowe „dzień dobry itp.” Było bardzo miło i wesoło. Kasia i Paweł już dawno nosili się z zamiarem bliższego poznania, ale brakowało okazji :) Tak się składa, że wszyscy jesteśmy otwartymi ludźmi (co dało się zauważyć na spotkaniu) więc szkoda, iż nie nastąpiło to wcześniej. Już na koniec dziękuję K i P za Wasz 1% z podatku :*

piątek, 22 kwietnia 2011

Zdrowia, szczęścia, dobrego humoru,
a przy tym wszystkim bogatego stołu,
mokrego dyngusa, s
macznego jajka i niech te Święta będą jak bajka   Monia i Tomi

poniedziałek, 18 kwietnia 2011


„Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem”

Wybaczanie to wielka sztuka… ale czy można to robić za każdym razem gdy wydarzy się coś złego?Trudny temat dla każdego, kto znalazł się w sytuacji, której istnieje taka potrzeba. Czasem wynika coś, czego nie robi się z rozmysłem czasem podświadomie dąży się do wybuchu emocji, które gdzieś w środku ewoluują do dużego problemu. Psychika jest czymś tak trudnym do ogarnięcia. Tolerować? Ganić? Zwalczać? Starać się pomóc… Rozmowa jest tylko początkiem, naprawczego procesu. Warunek jest tylko taki, że ktoś widzi swoje błędy i ma wolę ich naprawy.  Często potrzeba bardzo radykalnych zmian by tego dokonać. Czy istnieje człowiek bez skazy? Ja takiego nie znam. Jesteśmy w tej kwestii do siebie podobni, więc muszą w nas samych znaleźć się pokłady wyrozumiałości nawet, jeśli je trudno wydobyć. Zawsze, gdy nie rozumiem czyjegoś postępowania staram się postawić w miejscu tej osoby i bardzo często dopiero wtedy moja ocena sytuacji nabiera jakiegoś kształtu. Często argumenty są bardzo kruche, ale pozawalają zrozumieć genezę problemu… nawet, jeśli nie prowadzą do usprawiedliwienia.
Wiem jedno… gdybym zrobił coś złego komukolwiek i czułbym skruchę miałbym nadzieje, że zostaną mi wybaczone błędy.

piątek, 15 kwietnia 2011


Kilka wolnych dni. Aż miło pomyśleć o odpoczynku po tak ciężkim tygodniu. Wczoraj byłem na parkingu uczyć się jeździć wózkiem. Zrobiłem naprawdę kawał drogi, ale po powrocie nie miałem nawet siły gadać. Dziś odczuwam jeszcze efekt wczorajszego treningu mimo to jestem zadowolony z jakiejś progresji.
Przyjedzie do nas teściowa wieczorem. Mam nadzieje, że do tego Czasu wrócę do formy i będzie wesoło. Jutro odeśpię :)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

W ostatnich miesiącach wiele z naszych weekendów spędziliśmy w towarzystwie Gosi i Olafa. Mogę stwierdzić, że jest to bardzo mile spędzony czas. Uczy nas to nowego podejścia do gościny. Przede wszystkim liczą się ludzie w towarzystwie których tworzy się coś wyjątkowego. Czas spędzony na ciekawej rozmowie wspólne robienie posiłków, muzyka, film bez napinania się żmudnych przygotowań sprawia, że taki czas nie kojarzy z pracą a przyjemnością. Grupa przyjaciół spotyka się w jedynym miejscu i tworzy bardzo fajną atmosferę. Nie powiem, że do tej pory tak nie spędzałem czasu lecz zwykle był jeden wieczór a nie w pewnym sensie całoweekendowa impreza. .
Jeszcze raz wielkie dzięki Olaf i mam nadzieję, że kiedyś poznasz naszych przyjaciół :)
Zawsze czujny honey oczywiście zauważył :) To prawda wiele z postów które w ostatnim czasie pojawiło się na blogu ma już starszą datę. Wynikło to z powodu, iż zmieniła się platforma bloga. Brakło czasu aby pisać coś nowego więc kilka starych postów zamieściłem ze starą datą. Przyznam, że przekładając blog czytałem stare archiwum i stwierdzam konieczność bardziej konkretnej treści. Opisywanie co robiłem każdego dnie nie jest zbyt interesujące. Nie chcę jednak aby posty oscylowały jedynie w tematach organizacyjnych więc trzeba znaleźć jakiś środek. Honey niemniej jednak dziękuję za czujność i uwagi :)

piątek, 8 kwietnia 2011

Kończy się czas rozliczeń podatkowych. Już dziś dziękuję, że zechcieliście wspomóc właśnie mnie swoim 1%. Podziękowania kieruję do wszystkich, którzy odpisali go w ubiegłym i tym roku. Jest to tylko i aż 1% który pomoże w zakupie sprzętu oraz mojej rehabilitacji. Jest mi bardzo miło mieć Was wśród moich przyjaciół, którym nie jest obojętny mój los. Wyniki naszych starań dostępne będą dopiero w okolicy października, o czym poinformuję Was w tym czasie. Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI!!

czwartek, 7 kwietnia 2011

dureksy

Wesoła historyjka której byliśmy świadkami. Może i Wy się z niej pośmiejecie. Wiecie jak to jest gdy chce się kupić coś co w teorii jest troszkę wstydliwym asortymentem? ... no oczywiście zamawiamy przyciszonym głosem czekając aż nikogo nie będzie... tak więc wczoraj poszliśmy wybrać receptę dla mnie jednak leku niestety nie było. Odchodząc od okienka minęliśmy młodego pana który coś wymamrotał do pani magister... na co usłyszeliśmy gromkie
-DUREKSY CZY INNE??
Odnośnie poprzedniego postu- człowiek stworzył cywilizację. Uzależnił się od tak wielu rzeczy… niegdyś wystarczyło upolować coś na obiad i upiec nad ogniskiem a teraz? Widzę tylko jeden plus :) nie tylko silni fizycznie wyposażeni w dzidę i mięśnie mają szansę przeżycia…
Idealnego świata niema podobnie jak idealnych ludzi. Może to dziedzictwo Edenu, ale to chyba plus bo inaczej tworzylibyśmy społeczność podobną do wyzutych z emocji płytkich istot. Zlepek zalet i wad różnych dla każdego tworzy właśnie nas- indywidualną jednostkę, której osobowość rzeźbi życie. Czasem przeciętni czasem wybitni, utalentowani w różnych dziedzinach. Daje to możliwość wyboru lub odniesienia względem tego wszystkiego, co nas otacza. Jedni realizują się w zwyczajnym życiu inni zaś potrzebują większego niż przeciętność wyzwania. Gdzie są jednak granice ludzkiej chęci „realizacji”… podobno nie można mieć tyle by nie posiadać jeszcze więcej. Prosty przykład- jeszcze tak niedawno marzyłem o tym co dziś jest moją rzeczywistością a teraz?
Teraz już to nie wystarcza… nie są to pragnienia wygórowane… raczej przeciętne dla każdego zwyczajnego człowieka, ale czy już nie powinienem w pas kłaniać się szczodremu losowi? Pewnie tak, lecz poza wdzięcznością mam też żal, że nie mogę przekuć swoich ambicji w następny sukces. Naprawdę tak niewiele brakuje… nie chcę tego dla siebie… raczej nas i swojemu poczuciu wartości tak by nie czuć się gorszym od tych których szczęście nie „omija”
Hej. Właśnie wróciłem od lekarza do którego udałem się po skierowanie na rehabilitację. Pani lekarz sama wygląda jak cierpiętnica ale to tylko mały szczegół do całej reszty. Dla niej nic nie jest potrzebne…. Chciałem niedawno zrobić po kilku latach kontrolne badania krwi – Nie ma takiej potrzeby- powiedziała. Dziś poprosiłem o skierowanie- A czy jest sens rehabilitacji? Ręce opadają…. Nie twierdzę że należy mi się coś więcej niż wszystkim ale jeśli nie dla mnie rehabilitacja to dla kogo? Dla ludzi zdrowych? Takim ona niepotrzebna chyba. Zmieniam lekarza bo sam jej widok mnie odstrasza!!
Cześć. Fotki zrobione ale jeszcze nie widzieliśmy ich. Pogoda nadal w kratkę :( Wczoraj dopadła nas ulewa z gradobiciem takim że musieliśmy uciekać samochodem do podziemnego parkingu w Hermesie. Przypadkiem spotkałem troszkę miłych osób z rodziny… kurcze brakuje czasu by wszystkich odwiedzić. Dziś jeszcze kilka spraw i jeśli pogoda dopisze milsza część początku weekendu- grill u Martynki. Byłoby fajnie zobaczyć Ulę i Honeya ale chyba zachciało mu się „pomoczyć kija” na rybkach. Może nie pojechał???
Przypomniała mi się jedna dosyć śmieszna rzecz z rehabilitacji. Takich paradoksów jest pewnie więcej ale to jeden z przykładów- Jednym ze sposobów leczenia kręgosłupa jest podwieszanie na wyciągu. Nfz refunduje 15 minut takich ćwiczeń ale wedle wiedzy jaką przekazał nam rehabilitant jest to że minimum 20 minut takiego podwieszenia dopiero zaczyna oddziaływać. Czyli ten czas jaki poświęca się zazwyczaj na to po prostu idzie na marne. Ja niebawem będę rehabilitował się już w domku i bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieje że mój indywidualny wysiłek oraz praca z rehabilitantem da dobry efekt. Zmykam a WAM już tylko wesołego odpoczynku. paaaaa
"Doświadczony żeglarz nie walczy z prądami ani wiatrem, ale pozwala im unosić się w obranym przez siebie kierunku" - Bolesław Prus
Na morzu życia ja także stałem się „doświadczonym” żeglarzem… a właściwie rozbitkiem bo doświadczonym zostałem przez los. Ostatnio znów zastanawiałem się nad moim życiem dawniej i dziś. Od surfingu w młodości przez dryf po wypadku do rejsu jakim jest teraźniejsze życie. Bolesław mówi że lepiej jest żeglować z wiatrem niż brnąć pod niego. Zgadzam się choć sądzę że w samym życiu niezbyt się to sprawdza. Dryfowałem ładnych kilka lat i choć czas mijał jedyne co mnie spotykało to kolejne fale popychające wszędzie tylko nie do jakiegoś konkretnego celu. Dopiero kiedy zacząłem machać rękami jak rozbitek zaczęło się coś dziać. Stałem się widoczny dla większości przepływających jednostek które pomogły mi się dostać na pokład. Wciąż nie jest łatwo płynąć bo wiatr jednak nie zawsze sprzyja lecz mam przecież silnik i sternika u boku. Czasem brakuje sił morale załogi słabnie ale przychodzi nowy dzień i nowa nadzieja.

UWAGA!!! Darmowy program do wypełniania PIT-2010 do pobrania na stronie głównej w zakładce

"Należy tak zorganizować życie, aby każda chwila była ważna." - Iwan Turgieniew
Pierwsza myśl po przeczytaniu tego cytatu- kurcze, ale to trudne!! Kiedy chwilkę pomyślałem zmieniłem zdanie… Co właściwie jest ważne w życiu człowieka?? Przecież nie ma takiej rzeczy która taka nie jest!! Ważna jest nauka, ale też chwila oderwania w zabawie, praca i jej odwrotność bierny odpoczynek, miłość i nienawiść dla zrozumienia skrajności tych uczuć. Każdy na tym świecie ma jakieś zadanie i każda rola w teatrze życia niezastąpiona- od aktora do suflera. Dla jednych zapisanie się w annałach sławy jest czymś wartym innym satysfakcję sprawia zwyczajne uczciwe życie dla własnej rodziny. Żyć tak by niczego nie żałować ze świadomością, że dziś nie powtórzy się już nigdy i szanować każdą minutę naszego bytu na tej ziemi. Wystrzegałbym się tylko tego, co zabiera miłe wspomnienia- przykłady? Ok. Po co żyć w kłótni jeśli milej jest widzieć uśmiechniętą minę naszego bliźniego? Budować w szerokim zrozumieniu niż rujnować wszystko. Odrzucić nienawiść na rzecz zdobywania przyjaźni. Żyć z uśmiechem tak, aby smutek był tylko malutkim udziałem w większej części żywota. Każdy tu może dodać kilka swoich przykładów, jakich wolałby unikać.
"Zdrowy człowiek ma mnóstwo życzeń, chory - tylko jedno". Przysłowie indyjskie
Wiecie co? Może wydawać się to dziwne ale minęło już tak długo od czasu gdy stałem na własnych nogach że zapominam jak wygląda świat z tej perspektywy. Być zdrowym… dużo bym dał… ale nawet gdyby było to jeszcze możliwe kosztowałoby ogrom wysiłku i cierpliwości. Zastanawiam się czy dałbym radę temu podołać hmmm ponad dziesięć lat harowałem ćwicząc w domu minimum trzy godziny dziennie. Czasem żałuję że nie była to rehabilitacja specjalistyczna… z drugiej strony kogo na to stać? Robiłem to co się dało i może dlatego dziś jestem w całkiem dobrej formie jeśli chodzi o samopoczucie. Marzyć o zdrowiu…- u mnie przekładało się to właśnie na pilność i systematykę w ćwiczeniach. Jedni wygrzewali się na słonku, śmiali, układali życie gdy ja machałem ciężarkami tysiące razy. Czasem śni mi się że chodzę, biegam jestem zdrowy… szkoda się wtedy budzić… Wracając do przysłowia wyżej hmmm tak, gdyby powrót do zdrowia leżał na szali z bogactwem to oczywiście życzyłbym sobie zdrowia.

szczęście

Szczęście- ostatnio rozmawiałem o nim z Monią hmmm trudno je nawet zdefiniować bo dla każdego może ono co innego oznaczać. Drugą sprawą jest to czy potrafi się z niego czerpać radość gdy pojawiają się ku niemu powody. Czy to nie jest tak że gdy osiągamy coś zaraz nie stawiamy szczęściu wyższej poprzeczki? Z drugiej strony cóż się dziwić, przecież nawet największy ogień trzeba podsycać by wciąż palił się a nie tlił.
- Czy jesteś szczęśliwy?- zapytała Monia
Dzięki niej dostałem nowe życie nowe cele i powód by dążyć do czegoś w życiu. Kocham i jestem kochany- czego więc chcieć więcej? A może lepiej zapytać czego jeszcze brakuje lub co przeszkadza cieszyć się w pełni? Mnie chyba jednego tylko brakuje… najzwyklejszej niezależności dnia codziennego a dokładniej pełnej sprawności aby mogła być możliwa. Nie potrzebuję wiele ale właśnie czasem te drobnostki jak np. podanie czegoś z wyższej półki irytuje najbardziej. Będąc całkiem sprawnym po prostu wstajesz i zdejmujesz z tej półki co się podoba.
Czy zatem jestem szczęśliwy? TAK bo mam to o czym marzyłem ale nie wierzyłem że jeszcze będzie mi dane ( „dłoń kochanej kobiety w mojej dłoni”) ale są jeszcze rzeczy o których marzę… już nie tylko dla siebie- TAK nawet jeśli dopada chwila zwątpienia w samego siebie… Nic co powala człowieka na kolana ale pozwala z nich wstać chyba nie jest do końca złe… czasem to po prostu dobra szkoła życia.

wtorek, 5 kwietnia 2011

"Bogactwo w radości nie zależy od sakiewki, lecz od serca" - Jeremias Gotthelf


"Bogactwo w radości nie zależy od sakiewki, lecz od serca" - Jeremias Gotthelf
… i całe szczęście, bo u większości z nas trzos nie jest nadmiernie wysoki. Uśmiech nic nie kosztuje a dodaje tyle uroku : ) Znam kilka osób które posiadają świetne poczucie humoru i uwielbiam ( z resztą nie tylko ja) ich towarzystwo. Może nie jest to dobry przykład w momencie, gdy chce się pisać wesoło, ale przypomniała mi się koleżanka, której nie ma już na tym świecie. Od pierwszego dnia wiedziałem, że nasz kontakt zakończy się kiedyś nieodwołalnie. Pisaliśmy ze sobą niemal do ostatniego dnia jej życia i mimo końca nie żałuję ani jednej chwili z nią spędzoną na okienku komputera. Kiedyś, gdy zwiedzałem jakiś zamek na mazurach dostałem od niej sms
- Co porabiasz- zapytała krótko
- Zdobywam zamek krzyżacki-Odpowiedziałem
- No, no żeby ci zaraz nie przynieśli dwóch nagich…-zażartowała
Ehhh…fajna była Justynka.
Czasem, gdy mam chwilę czasu- moment dla myśli o „wszystkim i niczym” zdaję sobie sprawę, że ostatnio brak mi troszkę czasu dla wielu osób, z którymi zawsze tak lubiłem rozmawiać. Mam nadzieje, że nie gniewają się na mnie zbytnio. Kończąc już myśl na temat aforyzmu pana Jeremiasza powiem tak- skoro radość nie jest zależna od naszego dochodu nie jest też opodatkowana to nie bądźmy ani troszkę w nią skąpi. Podobno jest ona jak kamyk rzucony w wodę, zatacza coraz szersze kręgi… więc może stańmy się ich epicentrum i zarażajmy uśmiechem jak najczęściej. : ) :)

ekonomia i władza

"Człowiek może się obejść bez wielu rzeczy, ale nie może się obejść bez drugiego człowieka." - Ludwig Borne. Myśl równie prosta co trafna choć patrząc na nasze poczynania nie do końca akceptowana.
Szkoda że to tylko slogan. Chyba od początku istnienia człowieka chęć posiadania rzeczy był na pierwszym miejscu-stało się to niewątpliwie motorem postępu. Cywilizacja-jest dobrodziejstwem czy utrapieniem zwykłego żywota? Dawniej wystarczała pełna miska i dach nad głową a teraz doszło tyle „drobiazgów” aby nazwać życie dostatnim. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy ile życia zajmuje zdobywanie tych rzeczy. Wątpię abyśmy byli w stanie poświęcić go tyle każdego dnia naszym bliskim. Człowiek człowiekowi nierówny a im wyżej na tej drabince społeczeństwa tym lepiej… Niemal każdy zdolny jest przepychać się na tych szczeblach bez pardonu. Zachowujemy się jakby cały materialny byt miał służyć wieczność a tymczasem nasz pobyt na ziemi to tylko krótka chwila której karty historii zapewne nie odnotują. Chyba każdy zdaje sobie z tego sprawę a jednak gonimy i gonimy- nie jestem lepszy … mnie też nie wystarcza pełna miska i dach. Niestety teraz to chyba już wymóg społeczny a nie tylko wolny wybór. Może moje potrzeby oscylują koło poprawy możliwości wobec mojego stanu ale jednak. Znacie kogoś kto nie chciałby zobaczyć świata. Kogoś kto nie marzy o posiadaniu czegoś więcej? Pieniądze i władza a gdzie miejsce dla drugiego człowieka bez którego podobno obejść się nie da. Ja je widzę ! Trzeba mieć nad kim sprawować władzę nad kim górować- pełnia materialnego szczęścia.
Zacznę dziś od chyba wesołego epizodu jaki spotkał mnie na spacerze. Jadąc uliczką zatrzymał mnie pewien dosyć widocznie „oprocentowany” jegomość
- Przepraszam ma pan może zegarek?- zapytał lekko falującym acz uprzejmym tonem.
- Tak mam… już patrzę- odpowiedziałem starając się chwycić telefon który zaplątał się gdzieś smyczą.
Nim zdążyłem wreszcie zobaczyć która godzina pana mocno chwyciła ciekawość
- A co to się stało?- zapytał
- Aaaaa miałem wypadek - starałem się nie wdawać w zwierzenia.
- Eeeee przeeeeejdzie- skwitował pan
Myślałem że parsknę śmiechem gdy to usłyszałem… powiedział to tak jakby był to zwykły katar :) Odjechałem szybko od niego bo zacząłem obawiać się że za chwilę zacznie mnie uzdrawiać. Całkiem uprzejmy człowiek choć samo pytanie -co się stało? nie jest odpowiednie bo chyba nikt nie lubi zwierzać się obcym.

zdobycze cywilizacji

Nikt za nas nie umrze więc niech nie mówią nam jak żyć… fajny slogan ale przy dzisiejszym usankcjonowanym, opodatkowanym raczej teoretycznie wolnym życiu to chyba niemożliwe. Cywilizacja uzależniła nas od tylu rzeczy...Czy możemy wyobrazić sobie życie bez prądu, bieżącej wody czy sklepu w którym możemy kupić wszystko? Ja nie!! Tylko pomyślmy jaki robimy interes w związku z wygodnym życiem- pracujemy by mieć co jeść- jemy by mieć siłę pracować za co ubrać się i odpocząć po niej w zaciszu własnego mieszkania. :) Podobno piramidy powstawały także dlatego by dać zajęcie ludziom i aby nie snuły im się w głowach „głupoty”-  do dziś to działa- co o tym myślicie?

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

WEEKEND

Ktoś kiedyś stwierdził, że życie ze mną nie pozwala na wiele rzeczy. To był pożegnalny mail pewnej znajomości. Dziś chciałbym tej osobie powiedzieć, że strasznie się pomyliła. Ograniczenia są tylko w podejściu sposobie życia co udowadnia czas w którym obecnie funkcjonuję. Podejrzewam, że dziś w moim życiu dzieje się więcej ciekawego niż tej osoby. Wiem, iż zawdzięczam to mojemu szczęściu, które właśnie wraca do mnie z pracy a także tym wszystkim, dla których mój stan zdrowia praktycznie nie przeszkadza.  Bardzo się cieszę, że w moim otoczeniu pojawia się tyle fajnych i ciekawych osób. Chciałbym wielu z Was podziękować za wszystko, co tak ubarwia mój świat.
Piszę to do Was moich przyjaciół, którzy są z nami od dawna i do tych nowych, z którymi ostatnio spędzamy tyle czasu.
Ostatni weekend byliśmy na wyjeździe. Odwiedziliśmy wiejski domek Olafa i Gosi gdzie poznaliśmy wesołą gromadkę ludzi z różnych regionów polski. Było ognisko, grill, śmiech, pyszne jedzonko, trunki i wyjątkowy Gospodarz - Olaf. Podziwiam ludzi, którzy potrafią przyciągnąć do siebie takie miłe towarzystwo oraz korzystać z życia w tak pozytywny sposób. Nie pierwszy raz piszę, iż mam wyjątkowe szczęście poznawać wspaniałych ludzi. Chciałbym podziękować im wszystkim, lecz nie zrobię tego imiennie bojąc się że kogoś ominę niechcący. To był wspaniały weekend jedynym, co mi tylko brakowało to jeszcze obecności w jednym miejscu i tym samym czasie wszystkich nam bliskich ze Skarżyska, Krakowa, Warszawy teraz także Śląska. Buziaki i baaaaaardzo dziękuję Olaf.