wtorek, 5 lutego 2019

Epoka dzieciństwa



Sięgam w pamięci do czasów, gdy beztroska była czymś absolutnie naturalnym. Rodzice wysoko nad głową będący zarówno opoką bezpieczeństwa jak, policjantem zbyt krewkiego charakteru i nieprzemyślanych zabaw.

Pomimo tego była to epoka inna niż w dzisiejszych latach. Rodzice zaprowadzali raz do szkoły w pierwszej klasie, a później z bagażem nakazów i przestróg chodziło się już samemu w niebieskim mundurku z przypinanym białym kołnierzykiem z wielkim tornistrem na plecach i kluczem na szyi.

Samochody na baterie sterowane falą radiową tylko w zagranicznych gazetkach, a w TV „Czterech pancernych i pies”. Zabawek w ogóle było mało za to inwencja twórcza w małych główkach ograniczona tylko pomysłowością. Szpada z patyka i z nakrętki od słoika, chroniąca przed bliźniaczą kopią w ręku kolegi oraz scenki z pod gwiazdy płaszczyka i szpady. Z roli muszkietera przechodziło się błyskawicznie w postać Janka czy innego czołgisty niezniszczalnego Rudego 102. Wystarczyło tylko ową szpadę przerobić na karabin przywiązując sznurek tak, aby mógł wisieć na plecach podczas marszu, kępki trawy wyrywane z ziemią na korzeniach świetnie zastępowały granaty. Tutaj znajdowały też swoją rolę dziewczyny, które od tego momentu nosiły imiona Marusia, Lidka czy Honorata.

Biegaliśmy po lesie godzinami i o dziwo wracając na kolację nikt nie zastawał rodziców rwących włosy z głowy ze zmartwienia o swoje dzieci, teraz już tylko podobne do siebie z powodu kurzu i piachu od stóp do głów. Kąpiel była udręką z powodu podrapanych nóg od krzewów jeżyn i pozdzieranych kolan… szczypało niemiłosiernie… To, co dawniej było największą karą (szlaban na wyjście z domu) dzisiejszym dzieciakom po prostu mówiąc kolokwialnie „zwisa”- mają w nich swój świat… wirtualny świat.

Nie zamieniłbym ani jednego dnia swojego dzieciństwa na ich dzień z laptopem na kolanach. Ehhh upalny dzień, łąka zalana żarem od słońca, dźwięk latających pszczół i miliona koników polnych- piękna zapomniana melodia!! Zimą zaś sanki, mokre kozaczki i spodnie, aż sztywne od śniegu i zamarzającej wilgoci. Dziś patrzę na dzieci odwożone i odbierane samochodem ze szkoły biegające pod blokiem jednak z niewidzialną smyczą wzroku rodzica baczącego na wszystko. Plastikowe śliczne zabawki z atestem zapewniające maksimum bezpieczeństwa… tak… gdzie to się ma do szpady z patyka i pokrywki od słoika, którą trzeba było zardzewiałym gwoździem i kamieniem przebić tak, aby weszła na patyk do samej rękojeści?

Teraz dzieci są bogatsze lepiej ubrane i w większości zaprogramowane przez rodziców właśnie na sukces w dorosłym życiu. Tak, więc zamiast wściekać się na podwórku odbierają wszelkiego rodzaju korepetycje, spełniają ambicje swoich rodzicieli. Czy nie odbiera im się tego szczęścia, którym nas nasze czasy tak szczodrze obdarowały. Tej radości z glutem po pas i obdartymi kolanami- to było dzieciństwo!!

Lata ciut starsze, gdy pierwsze lekcje erotyki odbierało się podglądając zakochane pary z krzaków… pocałują się czy nie? Nie daj Boże pogonią zaciekawionych młodocianych gapiów. Dreszcz emocji, gdy nieśmiało ze wstydem łapało się dziewczynę za rękę, aby przejść się kawałek drogi uskrzydlonym posiadaniem pierwszej dziewczyny… i niewinny cmok pod klatką na pożegnanie. Pamiętacie to kochani?

Ja tak, z uśmiechem na twarzy i tęsknotą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz