czwartek, 12 kwietnia 2012

Wiekanoc

Znam jedną osobę która nigdy nie ma czasu... i tą osobą nie jestem ja :) Niemniej jednak z tego samego powodu co ta osoba mój blog uzupełniam dopiero dziś.
Święta za nami- czas przemiłych spotkań dobrego jedzenia oraz niezbyt fajnego uczucia obżarstwa. Zawsze kiedy zaczynają się nasze odwiedziny czuję pewien niedosyt bo chcąc zobaczyć wszystkich i posiedzieć na pogawędce potrzeba dużo więcej niż trzy dni.
Na szczęście te spotkania które były obiecane od dawna i zaplanowane odbyłem!! Do Beatki wejść to nie problem bo tam tylko kilka schodków, natomiast 4 piętro do teściowej... Mimo wszystko udało się to i... chyba nawet nie było tak strasznie ciężko. Ja się nawet nie zmęczyłem ;) Już nie żartując sobie to ogromne dzięki dla honeya bo to on wziął główny ciężar na siebie przy pomocy taty i Moni. U mamy zjedliśmy wielkanocne "śniadanie"... powinna boleć mnie buzia od rozmów przy nich a cała dolegliwość przeszła na wypchany do granic brzuch. Cieszę się, że spędziłem tych kilka godzin u Zosi i Czesia. Zaliczyłem też niespodziewane odwiedziny u ciotki ale to już króciutkie ze względu na podróż.
Na koniec powiem, że odwiedziłem też mamy grób ale jakoś miejsce pochówku nie kojarzy mi się z nią samą. Myślę, że jest wszędzie tam gdzie ja i moje myśli oraz pamięć. Jeszcze jedno podziękowanie dla Mariusza który niemal tradycyjnie... w tej chwili z przeprosinami od nas za zajęty czas naprawiał Moni komputer.
ahhhh zapomniałbym... mieliśmy małego pecha- Wtyczka od gniazda do podnośnika samochodowego jakoś się wyrwała i mieliśmy mocny problem z wejściem i wyjściem do środka. Gdyby nie tata i Jares... miałbym duży problem. Sami widzicie... jak mam nie dziękować za wszystkich przyjaciół jacy zawsze są blisko nas. :*

1 komentarz:

  1. może i się nie zmęczyłeś ale ze strachu przybyło Ci kilka siwych włosów na Twojej Łysinie :P a ja dzięki "treningowi" nie złapałem ani jednego kilograma w święta ;D

    OdpowiedzUsuń