poniedziałek, 18 czerwca 2012

U Błaty

Biję się w pierś i już naprawiam winy... Trudno jest oddać słownie atmosferę naszego spotkania. Kiedy sobie o niej myślę na myśl przychodzi mi spokój, uśmiech i kulinarne pyszności. Beatka ugościła nas jak tylko można sobie zamarzyć i choć nie był to daleki wyjazd czuliśmy się jak na super wczasach. Skosztowałem obiecanego przeZ Beatkę naleśnika i... faktycznie by tak pyszny jak zapowiedziała. Zapewniam, że smakował nawet lepiej niż wyglądał. Nasze odwiedziny zaakceptowały pieski Beatki, a najmilszym ich reprezentantem była Zula. Towarzyszyła nam wszędzie gdzie gdzie się ruszyliśmy. Spacer byłby super przyjemnością gdyby nie małe spotkanie, ale to już inna historyjka. A to już inny przedstawiciel Beatkowej rodziny. Noc z nim spędzona w tej właśnie konfiguracji miała wiele wibracji. Oczywiście wibracje były spowodowane mruczeniem Filipa. Ktoś powiedział, że fajna z nas paczka :) A i owszem FAJNA!!

4 komentarze:

  1. Noooooo, teraz to rozumiem!!! I czuję się usatysfakcjonowana:) I doceniona:))) Zrehabilitowałeś się, Darling, na maxa:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. a paczka jest "ładna", jak to KTOŚ napisał ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, że KTOSIA wyobraźnia poniosła... no ale cóż są tacy, co uważają, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną nie istnieje i od razu musi się kojarzyć z.... no ale cóż jak to mówią każdy sądzi według siebie...

    OdpowiedzUsuń