piątek, 12 września 2014

Wściekłych dyskusja, a moje zdanie

Jestem niefanatycznym katolikiem… chrześcijaninem, któremu dialog bliższy od ognia i miecza. Narzucanie komukolwiek, w jaką bądź stronę aspektów religijnych, politycznych czy społecznych jest jak uważam naganne. Pod względem rasy, religii, ideologii, preferencji seksualnych jestem bliżej braci Rastafarianów, dla których pokój, tolerancja i brak uprzedzeń jest główną doktryną.
Może nie do końca zgadzam się z modelem pełnej rodziny gdzie rodzicami są tylko dwie kobiety czy dwóch panów, ale już na pewno życie par homoseksualnych nie wzbudza we mnie żadnych emocji. Wydaje mi się, że model rodziny, w której dziecko poznaje świat zarówno od strony mamy jak i taty jest pełniejszy. Nie mam na ten temat wiedzy naukowej lub twardych argumentów od drugiej strony, więc nie będę bronił tego przekonania zajadle, ale z własnego życia wiem, iż posiadłem przez lata dziecięce cząstkę charakteru zarówno mamy jak i taty. Mogłem obserwować podejście do różnych sytuacji na przykładzie kobiety i mężczyzny. W wieku dojrzalszym miałem możliwość wybrania tych cech rodziców, które podobały mi się najbardziej u Obojga i które uważam za szczególnie warte powielania oraz przekazania własnej rodzinie.
Brak edukacji właśnie w kierunkach nazwijmy spornych budzi wrodzoną nietolerancje. Nie mówię o przekonywaniu w jedną czy drugą stroną, ale o zaznajomieniu z tematem w taki sposób, aby przynajmniej wiara, kolor skóry czy preferencje seksualne nie wzbudzały skrajnej agresji. Dlaczego mam nienawidzić kogoś, kto nic złego mi nie uczynił? Zrozumienie i wiedza jest kluczem do wszystkiego. Dlaczego tak myślę?? Podam przykłady, które znam…
Słyszałem wielokrotnie jak za córką moich sąsiadów biegało grono dzieciaków z okrzykiem „dziecko z probówki, dziecko z probówki”… Jak myślicie, od kogo to usłyszeli i czy to była właściwa dla nich nauka? Jestem pewien, że w tym momencie ta śliczna, zdrowa i inteligentna dziewczynka była dla nich człowiekiem drugiej kategorii.
Z innej beczki… mam w swoim gronie znajomych pary homoseksualne, które nie epatują swoimi preferencjami… po prostu są miłymi ludźmi. Ani oni mnie ani ja ich nie muszę, a nawet nie chcę do niczego przekonywać lub nawracać.
I jeszcze jeden przykład- znam historię z pierwszej ręki chłopaka, którego mama żyła w związku lesbijskim i niestety największym tego problemem dla niego samego było wytykanie palcem, docinki rówieśników. Zawinił im czymś? Czy zawiniła im czymkolwiek jego mama?
Co jest tak naprawdę naganne i złe? W życiu społecznym przeraża mnie fala pedofili, przemocy szczególnie na dzieciach często prowadzących do zgonu, fanatyzm religijny, którego skutkiem jest śmierć niczemu winnych ludzi czy bieda i głód, a nie uczucie dwojga ludzi choćby tej samej płci. Dla mnie samo dyskutowanie czy to jest normalne czy nie jest zwykłym „laniem wody na młyn” i nakręcaniem tematu, który jest, był i będzie wpisany w każdym społeczeństwie bez względu na kolor skóry czy język. Żyjmy i dajmy żyć, a odmienności nienaznaczać piętnem , ale chęcią zrozumienia obdarzyć. Pamiętajmy, że będąc np. w innym kraju z inną kulturą sami stajemy się odmienni, więc tratujmy się tak jak sami chcielibyśmy być traktowani. Może to banał, ale dobry świat trzeba zacząć zmieniać od samego siebie!!!
Przepraszam… rozpisałem się, a miał być tylko krótki post pod filmikiem który wstawiła znajoma na Fb… w tej formie pasował bardziej na bloga niż tam :)
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz