środa, 23 grudnia 2015

Mogę tyle ile...

Namiętność szeroko rozumiana, pasja, dryg, zwykła chęć… często poczucie obowiązku- wszystko, co sprawia, że nasze życia nabiera wigoru, większego tępa czy czegokolwiek, co każe wstać i rzeźbić figurkę, jaką jest swój własny byt. Wydaje mi się, że nie ma dziedziny, sposobu życia, w którym nie można się spełnić. Rzeczy górnolotne są mile widziane, ale wirtuozów życia jest zbyt mało… lub pociąg do bycia wybitnym, jest zbyt trudny. Indywidualność…hmmm każdy ma i broni jak niepodległości… to zrozumiałe!! Indywidualizm… oryginalny czy powielony?? To zapytanie tyczy się dwóch ostatnich zdań?
Nikt nie jest pieczątką i z tą świadomością powinniśmy żyć.
Dopóki nasza indywidualność jest społecznie nieszkodliwa... jest mile widziana. Najwyżej grozi piętno zwykłego „miłego o niezrozumiałym statusie” jegomościa.
Namiętność, pasja może być równie budująca jak destrukcyjna i czasem walka między właściwym, dobrym, a złym to już tylko kwestia wyboru…
Chciałbym móc więcej, ale ludziki na kółkach mają trochę trudniej. Spełnić się w życiu hmmm co zrobić, aby było to możliwe?
Zdrowie to jedno, praca i finanse drugie… śpiewać nie umiem, aktorem nie będę, sport czy inna fizyczna forma zajęć jest poza zasięgiem… zamiast żyć z fantazją… trzeba fantazjować o życiu. Niemniej jednak staram się, a przy wsparciu kochanej żony… kto wie… :) Dzięki Moni wydarzyło się już wiele rzeczy jakich nigdy bym się nie spodziewał. Póki co nie puszczam swoich wioseł i płynę z prądem życia… cieszę się gdy spotykam innych podobnych mi wioślarzy, którzy udowadniają, że można dużo jeśli się tylko stara. Chciałbym swoim staraniem dać temu namacalny dowód i mam nadzieję będzie jeszcze wiele okazji by się tym pochwalić.
Może kiedyś niepełnosprawność nie będzie spychać na margines… chyba powoli już się to zmienia, ale daleko jeszcze do dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz