Cześć :)
Wiem, że już weekend, ale pozwólcie, że zawrócę jeszcze Waszą uwagę na krótką
chwilę. Temat bliski każdemu z nas, więc może uda mi się z Wami spędzić
odrobinkę czasu :)
Powiem Wam,
że już nie pierwszy raz muszę stwierdzić, iż zdjęcia mnie nie lubią!! Po prostu
nie wychodzę na nich jakbym chciał i nie jest to tylko moje zdanie. Ostatnio
moje zdjęcie nie spodobało się mojej Pani doktor pierwszego kontaktu… no nie wychodzę,
jak widać dobrze :(
Zdjęcie
czarno-białe, ale trudno by szukać na nim mojego lica. Wykonałem je z musu kilka
dni przed zabiegiem przegrody nosa- RTG płuc.
Z
doświadczenia nim pojechałem je zrobić zadzwoniłem czy aby na pewno jestem w
stanie jako osoba niechodząca wykonać rentgen w tym miejscu. Zapewniono mnie,
że nie będzie z tym żadnego problemu…
Przychodnia przestronna,
windy, duży gabinet, aparatura i… młody lekarz radiolog. Do gabinetu wjechałem
z Monią i po krótkim przywitaniu z lekarzem przystąpiłem do logistyki.
- Panie doktorze,
gdzie robimy zdjęcie, bo jeśli trzeba się przesiąść to potrzebuję pomocy.
Pan doktor pomógł…
Przystawił
taboret do monitora aparatu powiedział, żeby się przesiąść i wyszedł…
Przesiadka
kosztowała Monię naciągnięty nadgarstek, a moja pozycja przy aparacie była
mocno niestabilna, pan doktor poodpychał głowicę, żeby jakoś ją ustawić.
Radiolog
zdjęcie pstryknął, opisał je (z jakimiś uwagami), a nos naprawił mi już inny
medyczny spec. Zdjęcie płuc było potrzebne dla anestezjologa, ale ten nie
wiedzieć czemu stwierdził, że lepiej byłoby zrobić zabieg bez ogólnego znieczulenia.
Tak też się stało, ale o tym opowiem innym razem ;)
Wszystkie
badania w drodze zwrotnej pokazała Monika mojej Pani doktor przy następnej
wizycie- nie byłem osobiście, bo chodziło tylko o zaświadczenie, a ja byłem w
pracy.
Monia
wróciła od Pani doktor nieco „inna”… niby normalna, ale jakaś taka wystudiowanie
wyluzowana…
- Kochanie
Pani doktor wystawiła ci skierowanie do szpitala… wiesz ten radiolog coś tam
napisał i doktorka chce na wszelki wypadek to sprawdzić- powiedziała Monia-
skierowanie do szpitala, bo szybciej zrobią ci badania.
- Ok.-
odpowiedziałem
Miałem sporo
zajęć, więc nie zagłębiałem się myślami w temat od pierwszej chwili... zacząłem
się nad tym zastanawiać, gdy przypomniałem sobie opis radiologa z uwagą o
jakimś cytuję „Pasemkowate zacienienie na wys .bocznego zarysu łopatki prawej-
cień tkanek miękkich- ? zmiana na opłucnej?.” Zacząłem się denerwować…
O dziwo
Monika wyciągnęła mnie na badanie w pierwszy wolny dzień i to już nie było
takie zwyczajne!! Skierowanie miałem do szpitala instytutu gruźlicy i chorób
płuc, gdzie przyjął mnie kolejny lekarz. Przy rejestracji pielęgniarka
zmierzyła ciśnienie 154/104 czy odwrotnie… zwykle mam poniżej 100 obydwa… choć
starałem się być spokojny na zewnątrz to organizm dawał inny sygnał. Oczywiście
lekarz już na wstępie wizyty zaczął robić uwagi, że skierowanie do szpitala, że
powinienem najpierw do poradni i że dobrze, że PiS bierze się za prywatne
przychodnie z umowami z NFZ, bo musi przyjmować takich pacjentów jak ja-
podobno nie pierwszy byłem tego dnia ze skierowaniem choć przy mnie poczekalnia
była zupełnie pusta.
Pomarudził,
pomarudził i wysłał na piętro na kolejne RTG. Miła Pani doktor radiolog zrobiła
2 zdjęcia- jedno z przodu, drugie z boku… nie schodziłem z wózka nawet… dało
się!!
Kiedy
wróciłem do gabinetu lekarza zdjęcia i opis miał już na ekranie monitora. Przywitał
mnie doktor gromkim…
- No i pan
ozdrowiał!!
Okazało się,
że cień to zarys łopatki z powodu złego ustawienia ciała do zdjęcia i właściwie
naświetliłem się kolejny raz niepotrzebnie :( Doktor powiedział tylko, że ktoś
tu się nie znał… Oczywiście moim zdaniem pierwszy radiolog, który poświadczył to
wykonaniem zdjęcia i opisem!!
Szkoda gadać,
ale ulżyło mi, że nic nie wkroczyło do Tomcia płuc.
Spokojnego
weekendu i daleko od szpitali!! Paaaaaaaaa
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń