środa, 14 marca 2012

Dadyl

Cześć.
Historyjka prawdziwa zasłyszana od Moni. Codziennym zwyczajem jej koleżanki był spacer z własnym psem o imieniu Koks. Zwierzak obeznany z miejscem spacerów miał już swoje nawyki np. szaleńczy bieg do jednego z ogrodzonych domów. Prowadził tam swoistą psią rozmowę z pieskami, które były za bramą domostwa. Koledzy znali się od dawna, ale i tak jazgot dialogu zawsze był taki sam. Pewnego dnia właścicielka psa na spacer wyszła z koleżanką ciesząc się rozmową i towarzystwem. Kiedy dochodziły do znanego psu ogrodzenia z szczekającymi czworonogami Paula mówi do koleżanki.
- Patrz jak zaraz Koksik da dyla…
Koleżanka spojrzała na nią i biegnącego już zwierzaka po czym rzuciła…
- Hmmm swoją drogą to trzeba być porąbanym żeby dać psu na imię DADYL…
Paula omal nie klęknęła na drodze wijąc się ze śmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz