W poście poniżej wspomniałem jednym słowem również o
sierpniowej rocznicy mojego wypadku. Nie jest to temat, o którym lubię pisać,
ale dziś chciałbym wspomnieć o tym troszkę inaczej.
Stuknęło mi dwadzieścia jeden lat odkąd moje ciało przestało
mnie słuchać. Dwadzieścia jeden lat nieustannej rehabilitacji oraz starań by
to, co przed chwilą przeczytaliście nie brzmiało ani wyglądało tak
przygnębiająco. Dużo było momentów, kiedy myślałem, że normalne życie przeszło
mi koło nosa. Trochę przykro było żyć z tą myśląc widząc wiele szczęścia w
kręgu znajomych… Czy zazdrościłem? Pewnie, że tak!! Moja zazdrość nie była
jednak tą złą, raczej przekładała się na stwierdzenie „też bym tak chciał”. Nie
zazdrościłem rzeczy wartościowych… raczej tych zakładanych rodzin, karier, podróży,
sylwestrów, na których nie bywałem czy innych możliwości spędzenia miło czasu-
takiego normalnego korzystania z życia. Nie załamałem się… myślałem tylko o
dniu następnym i pracowałem nad sobą. Patrzyłem na inne osoby niepełnosprawne w
podobnym stanie, którym mimo wszystko się powiodło i myślałem, że skoro im się
udało to może mi się kiedyś poszczęści. Swoje ćwiczenia traktowałem jak
sportowiec treningi. Ćwiczyłem ciężko z tą różnicą, że nie walczę o medal.
Splot wydarzeń sprawił, że w moim życiu zapaliło się
światełko. Pojawiła się Monika i po wielu latach przestałem już myśleć tylko z
dnia na dzień- mogłem planować wszystko na dłuższy okres swojego życia. Tak
wiele… a zarazem niewiele trzeba było, aby znów zacząć żyć intensywnie. Nie do
końca jest to łatwe, ale już nie bywam w pięknych miejscach tyko przy udziale
Waszych zdjęć na Fb. Oczywiście zagranica to tylko ułamek choćby ze względów
finansowych, ale np. wypad do Zoo, teatru, na koncert czy z przyjaciółmi na
długi weekend. Strasznie buduje radość
przyjaciół, którzy widzieli całą trudną drogę, która prowadziła, aby było to
możliwe… im nie muszę niczego udowadniać, ale tym wszystkim, którym
niepełnosprawność kojarzy się z końcem życia już TAK!!
Kolegom na wózkach zwiedzającym nasz kraj, świat, biorącym
czynny udział w życiu społecznym i zawodowym kibicuję jak samemu sobie. Tylko
brać przykład i starać się… po prostu chcieć i czerpać z życia ile tylko można,
bo nasz stan w większości ukradł nam wiele lat. Czy da się je nadrobić? Myślę,
że nie do końca, bo najczęściej uciekła nam ta najpiękniejsza część- młodość. Niemniej
jednak staram się… i zamiast narzekać pokazuję Wam te lepsze strony i ogromnie
cieszy mnie widząc, że tak wielu z Was trzyma za mnie kciuki. Myślę o tym
często i cieszę się, kiedy udaje się spędzić czas wyjątkowo.
Co uważam za wyjątkowe?? Np. ostatnie dwa weekendy, ale o
nich w kolejnych postach po dokończeniu tematu urlopowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz