Powiadają, że proces odbudowy rdzenia to tylko jeden z
etapów. Końcowym jest długoletnia rehabilitacja… nie przeraża mnie to… bo od
roku 1993 do tej pory ćwiczenia każdego dnia są wpisane w moje życie. Wiedzą to
Ci wszyscy, którzy byli zawsze blisko mnie i widzieli ile serca, uporu i
zdrowia włożyłem by być, choć w takim stanie, jakim jestem teraz.
Niech tylko będą możliwości, a wycisnę z nich ile tylko się
da. Wiadomość o postawieniu pierwszego człowieka z wieloletnią historią choroby…
ehhh jest realna nadzieja dla wielu, dla mnie. Gdyby się to udało to byłoby
najpiękniejsze podziękowanie dla mojej rodziny za lata ciężkiej pracy, walki o każdy
najdrobniejszy postęp… za dni zwątpienia i zmęczenie, za cierpliwość, za stracone lata, łzy i mój
uparty charakter by brać się to tego kieratu wciąż i wciąż. Dopnę tego jeśli
tylko dostanę szansę i zrobię wszystko to co obiecywałem sobie przez te
wszystkie długie lata!! Móc czuć nogi i korzystać z nich jak Wy wszyscy których my kulawi nazywamy chudziakami. Wyobrażam sobie co czuje ten pierwszy pacjent :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz