Na początek postu OGROMNE DZIĘKUJĘ za zainteresowanie
poprzednim wpisem oraz za Wasze życzliwe wypowiedzi :)!! Wiem, że nie
powinienem nawet zwracać uwagi na takie negatywne wypowiedzi, ale trudno
przejść obok czegoś takiego bez słowa. Jest mi tym trudniej, że swoje
niepełnosprawne… 23 letnie życie spędziłem na walce z tym, co ogranicza moje
ciało. Praktycznie nie ma dnia bez jakiejś formy rehabilitacji… muszę to robić
czy tego chcę czy nie… ale nie skarżę się. Ze wszystkim trzeba nauczyć się żyć
i starać się by to życie było możliwe normalne. Ja miałem w tym wszystkim
odrobinę szczęścia… kto zna moją żonę/nas wie o czym mówię. Związałem się z kimś,
dla kogo mentalnie moja niepełnosprawność nie istnieje. Rozumieją to Ci, którzy
mieli bliższą styczność z osobami niepełnosprawnymi. Jacy jesteśmy… my z
piętnem inwalidy?? Różni… obojętni, zgorzkniali, nieprzyjemni itd… czasem tacy
jesteśmy, ale większość z nas to ludzie z jajem, uśmiechem na buzi pomimo
przeciwności losu, ogromną życzliwością i energią, którą potrafimy się dzielić…
z niebywałą determinacją i umiejętnością doceniania najbardziej istotnych w
życiu rzeczy. Chyba po prostu chcemy żyć jak inni… najlepiej wtapiając się
płynnie w normalne społeczeństwo. Nie jest to łatwe, bo ograniczeń fizycznych przeskoczyć
nie można w całości, mentalności i podejścia niektórych tym bardziej… Barierą
również są finanse i śmieszna renta nie jest w stanie sprostać wymaganiom
niepełnosprawnego życia. Ci z nas, którzy pomimo problemów zdrowotnych
podejmują pracę wykonują ją za najniższą krajową… i wcale nie jest to praca
ulgowa. Biorąc pod uwagę skalę wydatków na leki czy sprzęt to kropla w morzu.
Nie jest łatwo… ale przecież nie można żyć tylko problemem,
chorobą i w zamknięciu… dlaczego mamy tylko patrzeć na przyjemności innych??
Nic nam się już nie należy od życia? Czy rodzice, którym urodzi się niepełnosprawne
dzieciątko mają ubrać rzewny wór i zrezygnować z wszystkiego żeby ni kuć w
oczy?? Ocena wszystkiego zmienia się natychmiast, gdy samemu się tego
doświadcza… dopiero wtedy otwierają się oczy!!
Ktoś, kto myśli, że 1% z podatku można wydać na „zabawę,
przyjemności” bardzo się myli. Fundacja refunduje tylko koszty poniesione na
zdrowie i likwidację różnych barier- po okazaniu faktury… pod warunkiem, że w ogóle
coś się uzbierało na tym subkoncie. Moje subkonto zostało założone za namową
przyjaciela, bo jak powiedział, że skoro jest taka możliwość to ja chcę odpisywać
1% tobie… gdyby nie honey nie wpadłbym nawet na ten pomysł. Kurcze przez
jakiegoś niezbyt mądrego kolesia czuję potrzebę tłumaczyć się z własnego
wieloletniego kalectwa… obłęd!!
Na szczęście zdecydowana większość bliższego i dalszego
otoczenia cieszy się z każdej drobnostki z tych dobrych rzeczy, która spotyka
moją osobę, moją rodzinę. Pozdrawiam wszystkich i obiecuję, że dopóki zdołam
będę się starał żeby tych dobrych chwil było ak najwięcej w moich postach…
gorsze zatrzymam dla siebie w miarę możliwości. Pozdrawiam i jeszcze raz
dziękuję za życzliwość i pozytywną energię od Was!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz