wtorek, 14 lutego 2017

Walentynki



Trudno o tym zapomnieć… DZIŚ WALENTYNKI!! Niby niemal każda kobieta obojętna, wobec tego święta, ale lepiej o nim nie zapomnieć, jeśli DOBRZE docenia się pamięć kobiety!!
Mnie z tej okazji nawet udało się przyprawić żonę o mocniejsze bicie serca… poważnie i dosłownie!! Nastawiłem sobie alarm na godzinę 24ą żeby tuż po północy złożyć życzenia… i zabrzmiał głośną alarmową syreną okrętową akurat, gdy Monia przechodziła koło telefonu. Miałem wrażenie, że o mało głową nie przebiła sufitu ze strachu!! Zatem element zaskoczenia miałem już z głowy :) Monika dopadła mnie z ręką na sercu i bynajmniej motywem nie był Walenty tylko palpitacja serca i chęć natychmiastowej wendetty… W akcie desperacji, żeby nie stracić życia zmieniłem twarz na pysk spaniela i rzuciłem obezwładniające zaklęcie…
- Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek kochanie- zastygła na ułamek sekundy, ale na wszelki wypadek zrobiłem spaniela nr. 2 i dodałem- moja Ty najdroższa, najpiękniejsza i najcudowniejsza…
Magia czyni cuda!! Zamiast urwać mi głowę przytuliła i wycałowała… mogłem, więc wręczyć mały drobiazg bez obaw, że dorobi mi nim furtkę w uśmiechu. Włączyłem błyskawicznie romantyczną piosenkę z naszego wesela… którą oczywiście pomyliłem z czymś innym… zdjąłem znów twarz i wdziałem ponownie pysk spaniela… piosenkę wyłączyłem… i wręczyłem szybko ten drobiazg nim Monia przeanalizowała kolejną wpadkę!! Pomodliłem się jeszcze w myślach, żeby rozmiar był trafiony, bo ta pomyłka mogłaby wzbogacać opowieści rodzinne przez kolejnych dziesięć lat :) Błysk biżuterii na szczęście skutecznie wyłączył tryb analizy i przeszedł w funkcję zadowolenia… morderczy instynkt odszedł w zapomnienie.
Swoją drogą to trzeba się mocno postarać, żeby niespodzianka wypadła!! W moim przypadku stopień trudności jest jeszcze większy. Kanału przerzutowego, który dostarczył mi walentynkowy prezent nie mogę wydać na forum, ale i tak największym problemem było niepostrzeżenie zdobyć rozmiar. Dobrze, że nie przyszła mi do głowy jakaś bielizna, bo poległbym już przy miseczkach… oczywiście nie z głodu…
Logistyka w tym przypadku wymaga długofalowych działań i taktyki planowania, ale na szczęście udało mi się kiedyś poprowadzić Monię nieświadomą celu prosto do Kruka. Udałem wtedy zupełnie niezainteresowanego i wpatrzonego w gablotę z zegarkami prowadząc rozmowę tak aby Monia sama z siebie wzięła wzornik od Pani ekspedientki. Wprawne ucho wyłowiło dwa wymiary i tu miałem już 50% szans na celny zakup. Finalnie dama mojego serca dostała piękny pierścionek… może nie jakiś drogi, ale naprawdę ulubiony i w Jej guście!! Może zabrzmi naiwnie biorąc pod uwagę święto zakochanych, ale niespodzianka się naprawdę udała.
W końcu pierwszym i jedynym jak dotąd pierścionkiem jaki dostała od męża był ten zaręczynowy :) Najbardziej cieszy mnie jak zawsze Moni reakcja, gdy dostaje prezent… choćby dla tej chwili uwielbiam czasem zaaranżować jakąś niespodziankę. Od razu dodam, że nie musi się ona wiązać z jakimkolwiek wydatkiem. Liczy się po prostu pomysł!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz