Trudno o tym zapomnieć… DZIŚ WALENTYNKI!! Niby niemal każda
kobieta obojętna, wobec tego święta, ale lepiej o nim nie zapomnieć, jeśli
DOBRZE docenia się pamięć kobiety!!
Mnie z tej okazji nawet udało się przyprawić żonę o
mocniejsze bicie serca… poważnie i dosłownie!! Nastawiłem sobie alarm na
godzinę 24ą żeby tuż po północy złożyć życzenia… i zabrzmiał głośną alarmową
syreną okrętową akurat, gdy Monia przechodziła koło telefonu. Miałem wrażenie,
że o mało głową nie przebiła sufitu ze strachu!! Zatem element zaskoczenia
miałem już z głowy :) Monika dopadła mnie z ręką na sercu i bynajmniej motywem
nie był Walenty tylko palpitacja serca i chęć natychmiastowej wendetty… W akcie
desperacji, żeby nie stracić życia zmieniłem twarz na pysk spaniela i rzuciłem
obezwładniające zaklęcie…
- Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek kochanie-
zastygła na ułamek sekundy, ale na wszelki wypadek zrobiłem spaniela nr. 2 i
dodałem- moja Ty najdroższa, najpiękniejsza i najcudowniejsza…
Magia czyni cuda!! Zamiast urwać mi głowę przytuliła i
wycałowała… mogłem, więc wręczyć mały drobiazg bez obaw, że dorobi mi nim
furtkę w uśmiechu. Włączyłem błyskawicznie romantyczną piosenkę z naszego wesela…
którą oczywiście pomyliłem z czymś innym… zdjąłem znów twarz i wdziałem
ponownie pysk spaniela… piosenkę wyłączyłem… i wręczyłem szybko ten drobiazg
nim Monia przeanalizowała kolejną wpadkę!! Pomodliłem się jeszcze w myślach,
żeby rozmiar był trafiony, bo ta pomyłka mogłaby wzbogacać opowieści rodzinne
przez kolejnych dziesięć lat :) Błysk biżuterii na szczęście skutecznie
wyłączył tryb analizy i przeszedł w funkcję zadowolenia… morderczy instynkt
odszedł w zapomnienie.
Swoją drogą to trzeba się mocno postarać, żeby niespodzianka
wypadła!! W moim przypadku stopień trudności jest jeszcze większy. Kanału
przerzutowego, który dostarczył mi walentynkowy prezent nie mogę wydać na
forum, ale i tak największym problemem było niepostrzeżenie zdobyć rozmiar. Dobrze,
że nie przyszła mi do głowy jakaś bielizna, bo poległbym już przy miseczkach…
oczywiście nie z głodu…
Logistyka w tym przypadku wymaga długofalowych działań i
taktyki planowania, ale na szczęście udało mi się kiedyś poprowadzić Monię nieświadomą
celu prosto do Kruka. Udałem wtedy zupełnie niezainteresowanego i wpatrzonego w
gablotę z zegarkami prowadząc rozmowę tak aby Monia sama z siebie wzięła
wzornik od Pani ekspedientki. Wprawne ucho wyłowiło dwa wymiary i tu miałem już
50% szans na celny zakup. Finalnie dama mojego serca dostała piękny
pierścionek… może nie jakiś drogi, ale naprawdę ulubiony i w Jej guście!! Może
zabrzmi naiwnie biorąc pod uwagę święto zakochanych, ale niespodzianka się naprawdę
udała.
W końcu pierwszym i jedynym jak dotąd pierścionkiem jaki
dostała od męża był ten zaręczynowy :) Najbardziej cieszy mnie jak zawsze Moni
reakcja, gdy dostaje prezent… choćby dla tej chwili uwielbiam czasem zaaranżować
jakąś niespodziankę. Od razu dodam, że nie musi się ona wiązać z jakimkolwiek
wydatkiem. Liczy się po prostu pomysł!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz