Rzadko zdarza mi się spacer wózkiem elektrycznym, na którym jakiś
dzieciak nie rzuci hasłem na mój temat, a właściwie mojego wehikułu. Zazwyczaj
są to wyrazy zaciekawienia, zachwytu lub ciekawości kierowane do rodziców. Dzieci
jak wiemy nie znają kompromisu i są do bólu szczere, więc walą prosto z mostu,
co im do głowy przyjdzie. Rodzice praktycznie zawsze starają się dyskretnie powstrzymać
dziecię od głośnych wywodów lub zaczekać aż odjadę na tyle abym nie słyszał
wyjaśnień. W dziewięćdziesięciu procentach oczywiście słyszę wszystko i przyznam,
że w większości mam ochotę zaśmiać się w głos. Wczoraj na przykład miałem takie
dwie sytuacje.
- Mamoooo a dlaczego ten pan jedzie na wózku??
- Bo pan ma chore nóżki- odpowiada mama
Dziecięca dociekliwość nienawidzi ogólnikowych odpowiedzi,
więc tylko czekałem na ciąg dalszy…
- A dlaczego pan ma chore nóżki?-dociekał chłopczyk
- No wiesz synku… niektórzy mają chore nóżki, niektórzy
chore oczka…
- … niektórzy chore główki- dopowiedziałem sobie w myślach
Tego samego dnia mijając na oko 8-9 letnich chłopaków
- Zobacz jaki ekstra wózek- szepnął jeden z nich
- Nooo ale ekstra- odpowiedział drugi
- Aaale bym chciał taki mieć…- powiedział pierwszy
- Oj nie chciałbyś…- pomyślałem sobie
Faktycznie… gdyby to była zabawka to inaczej bym o tym myślał,
ale tak… drogie młode ludziki to ja zazdroszczę wam tych zdrowych nóżek.
- Zobacz wózek sam jedzie…
- Ale fajny samochodzik… kupisz mi taki tato?
Zawsze mnie rozśmieszają zaciekawione latorośle, a jeszcze bardziej
gimnastyka rodziców jak to wytłumaczyć w przystępny sposób. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz