Codzienne wizyty na siłowniach, kolejne „mądre” przepisy na
szczupłą sylwetkę i dziesiątki przetestowanych diet znalezionych w różnych
publikacjach. Liczą się cyferki na wadze…
najlepiej żeby była w nich tendencja spadkowa, ale z tym bywa różnie. Wraz z
wiekiem jest niestety coraz trudniej, ale co tam… przecież są jeszcze środki w
postaci tabletek o nazwach przekazywanych pocztą pantoflową niejednokrotnie
przez samych trenerów personalnych na siłowniach… ba nawet pomagają to zdobyć.
Ludzie po tym chudną i kij z tym, że ich organizmy wprowadzane są w
nienaturalny stan pobudzenia, działają na wyższych niż normalnie „obrotach”. Są
i tacy co potrafią połknąć pasożyta, który „pomoże” ograniczyć ilość przyswojonych
kalorii. Waga spada!! Normalnie.. cud!! Teraz trzeba zacząć propagować swój „zdrowy
styl życia” i dzielić się swoimi „doświadczeniami” na talerzu… o tabletkach
zazwyczaj w tym momencie już się zapomina… nie ma, czym się przecież chwalić. Wagę
trzeba utrzymać, ale przecież życie toczy się dalej i trudno jest zrezygnować
na stałe ze wszystkiego… i zaczyna się obłuda… na obiad dietetycznie, a w
między czasie wycieczki do lodówki po paróweczkę, plasterek sera itd… weekend
jest to i puste kalorie % objęte dyspensą… w razie, czego są jeszcze magiczne
tabletki pomagające zbić co nieco z wagi.
Celem diety odchudzającej jest założony plan oparty na
konkretnym okresie, w którym powinno się uzyskać określony cel… tymczasem tu
najczęściej zaczyna się „ niekończąca się opowieść”… kolejny przepis na
szczupłą sylwetkę i kolejna rewolucja na talerzu… to co było be do tej pory
jest ok. a to co było ok. jest be… a najlepiej poprawić chemią w tabletce.
Oczywiście trzeba swą wiedzę przekazać wokół żeby nikt nie zapomniał o ich
zdrowym stylu życia.
Jest jeszcze w tym jeden fenomen… godziny na siłowni, a po
sylwetce fitness nic … chude nogi bez żadnego zarysu mięśni i płaski tyłek…
sześciopak co najwyżej w weekend chlapnięty w dyspensie… pyknie się tabletkę,
wciągnie brzuch, da parę porad dotyczących zdrowego stylu życia i nikt może nie
zauważy.
Nigdy nie łyknąłem tabletki na odchudzanie i nigdy bym tego
nie zrobił, ale na ścisłej diecie byłem wiele lat ze względu na swój stan
zdrowia. Wiem, jaką sieczkę w głowie robi ciągłe przeliczanie tego co na talerzu,
ciągłe odmawianie sobie wszystkiego. Byłem wręcz przeraźliwie chudy… i taki
monotematyczny w swych działaniach… dieta, odchudzanie i rehabilitacja. Ja
musiałem to robić… wciąż muszę, ale zdecydowałem jakiś czas temu, że nie będę
już tak zafiksowany jak niegdyś. Nie jem często smażonego, słodyczy i
widocznego tłuszczu… to jest moja dieta… poza tym posiadam też podstawy wiedzy
ogólnie mówiąc o jedzeniu. Wiem, że ostatni posiłek 3 godziny przed spaniem, potrawy
o wyższym indeksie glikemicznym po wysiłku oraz różnorodność pożywienia to podstawa
zdrowego żywienia-nie zawsze się do tego stosuję. Głębszą wiedzę posiadają wykształceni
dietetycy układający dietę pod konkretną osobę biorąc pod uwagę wiek, wagę,
tryb życia, stan zdrowia osoby, która się do nich zgłosiła!!
Jak mnie wkurzają eksperci z księgarni i kiosku po
zakupionej lekturze o odchudzaniu… najczęściej, co autor publikacji to nowy
styl życia… masakra… kochani trochę rozsądku!! Trzeba w tym wszystkim pamiętać
o genetyce każdego z nas oraz o predyspozycjach z tym związanych. Gdyby było
inaczej to na ulicy spotykalibyśmy tylko pięknych wysortowanych i szczupłych
ludzi. Pewnych rzeczy się nie zmieni, choć oczywiście nie można usprawiedliwiać
zwykłego obżarstwa. Ci, którzy myślą inaczej sami się oszukują. Każda ścisła
dieta oparta o duże wyrzeczenia kiedyś się mści… waga się waha, siada psychika…
wtedy dorabia się ideologię o zdrowym stylu życia i przechodzi na kolejną
dietę.
Obecnie sam szykuję się do redukcji części swojej wagi, ale nie
mam zamiaru wpadać w skrajności. Jeśli będę miał ochotę na pizzę od czasu do
czasu lub drinka w weekend to odmawiać sobie nie będę… mam tylko jedno życie,
którego dużą część straciłem po urazie kręgosłupa. Siedzę na wózku od
dwudziestu dwóch lat, mam swój rozum, więc cudu nie oczekuję. Kiedy byłem
nastolatkiem i zdrowym chłopakiem nie miałem problemu z nadwagą… Prawdziwa
edukacja przydałaby się rodzicom, których pociechy ociągają już za młodych lat to
co nam przyrasta w dojrzałym wieku. Jak pozwolić dzieciom w fazie rozwoju na
niejedzenie warzyw i owoców? W zamian podawać chipsy, colę i sport na ekranie
komputera?? Czym skorupka za młodu nasiąknie
tym na starość trąci!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz