W swojej kolekcji mam kilka złych rzeczy, które wydarzyły
się dwunastego dnia miesiąca. Ta data mnie chyba prześladuje :( Wczoraj „obchodziłem” piątą rocznicę złamania nogi.
Ciągnie się za tym łańcuszek powikłań zdrowotnych, więc trudno tego nie liczyć
i trudno uwierzyć, że po tylu latach organizm wciąż o tym przypomina. Leżenie,
miesiące na lekach i środkach przeciwbólowych, psychiczny dołek, rehabilitacja
pod kątem złamania… złe tak bardzo zapada w pamięć… nie potrafię dobrze myśleć
o tym obozie, na którym do tego doszło. FAR szumny organizator i „opiekun”
niepełnosprawnych nawet nie zapyta teraz o mnie. Mam szczerą nadzieję, że dziś
te obozy organizują zaostrzając procedury oraz zabezpieczając w wykwalifikowaną
kadrę, a nie w ludzi z przypadku lub dopiero uczących się zawodu. Być może
gdyby na moim obozie był, choć jeden magister rehabilitacji czy lekarz jakiejkolwiek
specjalizacji dziś zamiast borykać się z problemami chwaliłbym FAR pod niebo. Ich
brak odpowiedzialności jest wręcz niewiarygodny… mam nadzieję, że tym razem sąd
nie pozwoli na to. Jeśli sąd przyzna mi rację będę się cieszył, ale wygranym
czuć się nie będę… przegrałem zdrowie, czyli coś najcenniejszego. Oby mój
przypadek nauczył czegoś tą instytucję, ale szczerze w to wątpię biorąc pod
uwagę ich linię obrony, w której zrzucają wszystko pomimo tego, że nie mógłbym
nawet gdybym bardzo chciał wykonać to ćwiczenie bez udziału kadry. Dobra…
szkoda się rozpisywać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz