Od czasu do czasu zdarza nam się w ramach przyjacielskiej przysługi
pełnić rolę baby-sitter. Zawsze są to odpowiedzialne, ale bardzo miłe
popołudnia czy wieczory. Śmiech o podwyższonych decybelach,
nieskoordynowane ruchem punkty skaczące po wszystkim, pełzające,
biegające i co tylko… ważne, że bawią się dobrze. W między czasie różne
rozmowy o zaskakujących puentach i elokwencji. Zaskakuje ilość wiedzy
jaka w dzisiejszych czasach dzięki wszechobecnej
informacji pozostaje w
ich małych głowach. W naszych dziecięcych latach było skromniej w
edukację przemycaną na każdym kroku. Wymaga tego teraźniejszość, bo
nowości przybywa błyskawicznie i trzeba im sprostać na bieżąco. Kiedy ja
zakupiłem swój pierwszy komputer z drżącymi rękami przystąpiłem do
fanów wirtualnego świata. Rączki dzisiejszych dzieci śmigają po
dotykowych ekranach, że aż trudno uwierzyć. Dobre i trudne to czasy, bo
dzieciństwo chyba jest nieco krótsze niż nasze… chyba też bardziej
odpowiedzialne, jeśli chodzi o rodziców.
Są na szczęście rzeczy, które się nie zmieniają np. bezkompromisowa szczerość dzieciaków…
- Oliverku mogę tu postać koło ciebie i popatrzeć, jak się bawisz? - pytam przezornie
- Nie- odpowiada bez ogródek
Nie…
bo nie i lepiej nie wnikać w szczegóły ;) Urocze to… i niech tak
będzie, bo kiedy podrosną nauka savoir vivre zamienia szczerość w
względną dyplomacje. Na szczęście spontaniczne „Moniko, Tomku jesteście
super!!” wynagradza wszelkie decybele, walkę na kluski, wzmożoną uwagę i
poszukiwanie nuty porozumienia bez przekupywania słodyczami czy
zabawką.
Wczoraj byłem motorniczym karuzeli zrobionej z fotela (Monia
lepszym… bo szybsze obroty ma ta kobieta ;), bawiłem się w chowanego…
dziwnym trafem wszystkie skrytki ograniczały się do jednej szafy, byłem
też smokiem… niepełnosprawnym smokiem na wózku… rola mojego życia ha ha
ha!! Może troszkę krępująca, bo chyba dopiero przy własnych dzieciach
lub przy długiej obecności człowiek potrafi wczuć się w sytuację i
udawać co popadnie. Na zakończenie dnia jako smok kaleka pilnowałem,
żeby żadne demony nie zakradały się w okolice sypialni dzieci :) W tej
konkretnej chwili nawet nie musiałem się zbytnio wysilać… wystarczyło,
że po każdym uniesieniu głowy Orianki smok niezmiennie stał obok łóżka
na straży. Walka z Morfeuszem na szczęście nie była zbyt długa, więc
funkcja niani i nianiosmoka nie była szczególnie trudna. Miłego weekendu
Wam… oczywiście za kilka godzin :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz