czwartek, 7 stycznia 2010

Zastanawiałem się o czym Wam napisać i pomysł na coś wesołego przyniosło mi pewne wesołe zdarzenie naszej miłej M. Zacznę od początku- M zaplanowała sobie aktywny poranek a basenie w którym miała popływać tuż po dostarczeniu małego Dawinia do przedszkola. Zima w pełni więc wyskoczyła z domu usadziła chłopca w foteliku na tylnym siedzeniu samochodu po czym najspokojniej w świecie zaczęła odśnieżać zasypane szybki. Ponieważ śniegu było dużo więc wskoczyła jeszcze do domu po rękawiczki. Autko było już gotowe więc wskoczyła do środka odpaliła samochód podkręciła radio bo leciała jej ulubiona piosenka i ruszyła zadowolona w drogę. Jadąc spojrzała w lusterko wsteczne przeleciało jej przez myśl- nie widać pompona czapki Dawinia… ale cóż w tym dziwnego przecież siedzi za fotelem… Miejsce docelowe było blisko więc kiedy stanęła pod przedszkolem znów spojrzała we wsteczne szukając obecności synka- Dawidku wyjdź zza tego fotela. Odpowiedziała jej niema cisza więc tym razem odwróciła się i… konsternacja… Dawinia brak!! Strach wstąpił w jej umysł- Wypadł w trakcie jazdy a ja głupia słuchając głośno radia nie zauważyłam??? Ruszyła pędem w powrotną drogę….. Zajechała pod dom i rozgląda się…. A tam Dawiniu stoi sobie z niewinną minką grzebiąc nogą w śniegu…
Okazało się że chłopczyk korzystając z 15 sekund gdy mama weszła do domu po rękawiczki wyszedł sobie z samochodu : )
_- Dawiniu czemu nie krzyczałeś jak mama odjeżdżała?
- Krzyczałem- odpowiedział najspokojniej w świecie.
….. tak to nasza M zaliczyła zgubę własnego szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz