poniedziałek, 13 grudnia 2010

!!!! Wstałem z łóżka!!!! Wreszcie bo łóżko zbrzydło mi już okropnie. Nie jest całkiem dobrze ale i tak duży postęp. Noga wciąż jakby usztywniona nie zgina się nawet na tyle by postawić ją na podnóżku wózka. Pewnie z czasem wróci do normy niemniej jednak potrzeba jeszcze czasu.Monia przy sadzaniu rozpłakała się troszkę… cóż do tej pory nie musieliśmy uważać tak jak obecnie. Nie dość, że (mam nadzieje czasowo) nie możemy wszystko wykonać to jeszcze w strachu przed uszkodzeniem złamanej nogi. Nie wytrzymałem :) musiałem wyjść z domu. Pojechałem z Monią do sklepu elektrycznym wózkiem. Prawie wszyscy pracownicy naszego pobliskiego marketu ucieszyli się na widok naszej pary- strasznie to miłe. Nie wiem, czym zasłużyliśmy sobie na ich sympatię. Trochę śmiesznie było, gdy Monia chodziła sama i wszyscy dopytywali, dlaczego męża nie widują ostatnio. Odpowiadała że miałem operację i niestety nie szybko mnie z nią zobaczą. Cieszyli się na wiadomość o operacji, bo myśleli, że to względem przyczyny, dla której siedzę na wózku i dopiero wyjaśnienia, że przyczyną jest złamanie na obozie rehabilitacyjnym otwierała im szeroko oczy.
Na stronie głównej mojej strony znów ukazała się informacja o 1% z podatku- tak, podobnie jak w ubiegłym roku chciałbym Was wszystkich prosić o przekazanie go właśnie dla mnie. Obiecaliśmy sobie z Monika, że te pieniążki, jeśli oczywiście uda się je zebrać będą miały jeden cel- postawić mnie na nogi. Osobiście biorę pod uwagę zarówno metodę operacyjną jak i inne rozwiania techniczne. W obu kierunkach są już jakieś konkrety pozwalające myśleć optymistycznie. Koszty tych rozwiązań są naprawdę duże a zasięg mojej strony zbyt mały by jednorazowa akcja mogła mieć aż tak spektakularny wynik ale… przecież czekam już długo więc był czas ćwiczyć swą cierpliwość. Może za rok za, dwa ale kiedyś mi się uda!!! MUSI!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz