piątek, 17 lutego 2012

Pamiętam mój pierwszy wózek inwalidzki…

Pamiętam mój pierwszy wózek inwalidzki…
Jak ja go nienawidziłem, gdy rodzina mi go przytoczyła do łóżka w szpitalu!! :( Dostał natychmiastową eksmisje na korytarz i wracał do mnie tylko wtedy, kiedy na nim siadałem. Kolega Januszek, który miał to za sobą kilka lat wcześniej swoim zachwycał się… nie rozumiałem go…, chociaż nawet ja niedoświadczony w tej kwestii na oko widziałem, iż mój się miał do niego jak mały fiat do BMW. Mówił o nowościach i jaki chciałby jeszcze mieć… myślałem sobie, że nigdy, ale to nigdy nie będę cieszył się z „zastępczych nóg”. Minęły lata… stałem się świadomym niepełnosprawnym… Nadal nie cieszę się, że muszę poruszać się na wózku, ale cieszę się ze sprzętu, który daje mi więcej wolności. Marze… marze o chodzeniu takim jak kiedyś, bo sprawnych nóg nie zastąpi nic, jednak chciałbym móc zastąpić je dopóki muszę wózkiem tak dobrym jak to możliwe. Piszę o tym, bo wczoraj dotarł do mnie nowy wózek. Jest ok. i cieszę się, że zastąpi ten zużyty, na którym siedzę teraz, ale gdyby miał być taki jakbym chciał naprawdę musiałbym być inny i kosztować dwa- trzy razy więcej. Póki co mnie nie stać na „BMW” wśród wózków ale może kiedyś… może kiedyś nie będzie mi potrzebny żaden…?
Skwituję to tak :) „Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma” i właśnie tak zamierzam z moim nowym wehikułem mustangiem… zaprzyjaźnić się i cieszyć ze zmiany!! Tu muszę podziękować znów Wam- mogłem zakupić go dzięki Waszemu 1% z podatku :) :* DZIĘKUJĘ ZA WSPARCIE I ZAUFANIE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz