Moje zdrowie
Kiedyś myślałem, że jestem niezniszczalny… zniszczyłem sobie
kręgosłup… zniszczony kręgosłup zniszczył moje życie… tak myślałem, ale dziś
wiem, że on je (tylko-aż) zmienił… zmienił… wiem to choćby po dzisiejszym
wieczorze…
-Kocham cię… jestem bardzo szczęśliwa… o takim mężu marzyłam…-
powiedziała Monia
I cóż, że czasem pod górę i wiatr w oczy…
Nie lubię o tym pisać, ale wiem, że kilka osób (np. Ewcia)
wpada tu zerknąć jak się sprawy mają u Osóbków.
Jak wyżej… ciężej jechać czasem oczy się „pocą” czasem ze
smutku, czasem ze śmiechu. Gdybym mówił o nas? Jest hmm mówią o tym tak- „Dobrali
się jak w korcu maku”… Tak, dwoje ludzi, którzy jak smutek to we dwoje… jak radość
też razem, ale często dzielona z przyjaciółmi. A zdrowie? Zdrowie… różnie… kłopot
z kolanem chwilowo zażegnany… chyba… póki, co nie boli i noga ciut chudsza.
Jeśli wierzyć lekarzom to konsekwencje złamania nogi się odzywają. Nawet mi się
mówić nie chce, ale dwóch lekarzy sugerowało mi wyjęcie złomu z uda, bo może
odczyn alergiczny albo namnażający się „skarbiec” złotego gronkowca przy płycie…
oby nie mojego g……a. Chciałbym powiedzieć chrzanię to… Tylko Monia woły zaprzęga…
i pogotowie… szpila w kolano… płyn z niego…”panie Tomku sugeruję usunięcie
szyny”… antybiotyk… i tak cóż… do następnego? Usunąć nie można… Tak więc
chrzanić to… i do następnego… kiedyś marzyłem o tym żeby bolało… byłem głupi…
chrzanić trzeba się przyzwyczaić…
A poza tym… poza tym… jest…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz