Kurcze… co się ze mną dzieje? Czuję się jak słynne dzieło
doktora Frankensteina… jeszcze przed ożywieniem. Doktor w tej chwili oczekuje
na burzę i potężny ładunek energii, aby mnie ożywić. Przeziębienie, zima i brak
konkretnego relaksu poza kwadratem mieszkania chyba już mnie przytłacza.
:)
Pożyczcie trochę energii, albo sprzedajcie solidnego kopa na rozpęd, bo muszę się
zebrać do kupy.
Nie cierpię stagnacji… zbyt dużo jej miałem w czasie, gdy
dochodziłem po urazie kręgosłupa do jakiejś użyteczności fizycznej i społecznej.
Ostatnie trzy lata też nie były łatwe przez złamanie nogi i wszelkie
komplikacje z tym związane. :) Muszę coś robić żeby czuć, że żyję… muszę czuć z
tego satysfakcję, aby nie pisać tego wszystkiego powyżej!
Szczęście, że zaraz wiosna i lato. W tym czasie nawet zwykły
spacer jest przyjemny i relaksujący- czekam na to.
Tymczasem mamy już środek tygodnia i poniekąd to chyba też
dobry powód by się ucieszyć. W ten
weekend nie będzie już gorączki i kaszlu, a oznacza, że będzie ciekawiej ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz