Boże jak ja nie lubię narzekać… ale jak tego nie robić kiedy
złe wiadomości przygniatają do ziemi dzień za dniem. Kilka dni temu pani doktor
oświeciła mnie, że z moją nogą nie dzieje się dobrze- jakieś zrosty, możliwy
powrót bakterii itd. Skierowanie na rehabilitację oraz sugestie o położeniu się
na oddziale. Myślę sobie jednak, że ja to ja… już nie jeden raz dostałem od
życia po łbie, ale za każdym razem wszystkiemu wstawałem z kolan na przekór z uśmiechem, na złość złemu . Brzydnie mi ten świat.
Nie rozumiem tyko, dlaczego
mój pech udziela się jeszcze Moni. Nie jest dobrze drodzy nie jest dobrze… Cięgle
szukam choćby najmniejszego powodu by podsycić iskrę optymizmu, rozdmuchać jego
żar nawet, jeśli wydaje się to irracjonalne… przestaje mi się chcieć tak po
prostu po ludzku mam tego wszystkiego dość. Wybaczcie mi ton tego posta, staram
się takich nie pisać, ale dziś nie mogłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz