środa, 3 grudnia 2014

Ku przestrodze!!



Dostaliśmy kiedyś zaproszenie na pokaz kulinarny z degustacją- staropolskie jedzenie przygotowane w nowoczesny sposób. Ponieważ akurat wracaliśmy od lekarza blisko miejsca tego pokazu postanowiliśmy skorzystać z zaproszenia. Miejsce fajne, przystosowane do wózków inwalidzkich, więc bez problemu dostaliśmy się do środka. Przywitano nas bardzo przyjaźnie i właściwie do tego momentu wyglądało wszystko w miarę normalnie. Kiedy odwróciliśmy się do miejsca gdzie odbywać miał się pokaz zrozumieliśmy gdzie jesteśmy…  Pierwszym co rzuciło nam się w oczy to wiek zaproszonych- średnia sześćdziesiąt lat. Następnym wystrojem, który zdradził już wszystko był dosyć duży stand z garami
- Ahhhhaaa… szykuje się niezła zabawa- pomyślałem
Na środek wyskoczył wyczesany jegomość i zaczął przywitanie. Właściwie od pierwszego zdania po przedstawieniu zauważyłem czający się podstęp… wymieniliśmy z Monią porozumiewawczy uśmiech…
- Czy ktoś z państwa był już na naszym pokazie?
Ręce podniosło jedno małżeństwo o dosyć dystyngowanym wyglądzie i wieku zbliżonym do innych widzów- my chyba byliśmy nietrafieni z rocznikiem.
- Posiadają państwo nasze naczynia TRZECIEJ GENERACJI- zapytał prezenter
- Tak- odpowiedzieli jednocześnie
- Zadowoleni??- kontynuował prezenter
- Bardzo- odpowiedzieli bez wahania
Potem się już tylko rozkręcało… ludzie klaskali, odpowiadali gromko i z entuzjazmem na pytania, śmiali się z dowcipów wedle dyrygentury wymuskanego pana. W garach TRZECIEJ GENERACJI działy się cudowne rzeczy.  Przypalone mleko wystarczyło zdmuchnąć z patelni by odeszło, karmel spływał po dnie bez przywierania, ciasto piekło się na patelni, rosół gotował się w kilka minut w naczyniu ciśnieniowym itd… Poczułem się jak na dzikim zachodzie przed wozem szarlatana, który sprzedaje eliksir na wszelkie choroby.
W przerwie rozdano to co na naszych oczach przygotowano do jedzenia. W tym miejscu organizatorzy dali chwilę czasu na konsumpcję oraz możliwość obejrzenia tych wynalazków TRZECIEJ GENERACJI. Monia po oględzinach szepnęła tylko, że jakby co to zastanawialiśmy się nad patelnią, ale ta tutaj jest zbyt ciężka. Wyraziła jeszcze zdanie na temat przedmiotu pokazu, ale inni uczestnicy oraz „posiadacze” garów zbyli ten temat z miną mówiącą „… co pani opowiada przecież widzieliśmy!”
Po tej części wszyscy uczestnicy zostali poproszeni do osobnych stolików. Nami zajęła się jedyna kobieta w tym gronie… oczywiście mocno poruszona moim wózkiem, a na dodatek niby wykształcenie pod kontem rehabilitacji. Kilka porad, parę pytań, czyli stworzenie takiej przyjacielskiej atmosfery i dopiero przejście do sprzedaży. Przy stolikach obok trwały już negocjacje z innymi kupującymi.
- Czym jesteście państwo zainteresowani z naszych produktów- zapytała pani
- Byliśmy patelnią, ale jest zbyt ciężka- odpowiedziała Monia
Pani jakby głucha na te słowa zaczęła urabiać na wszelkie sposoby, zachwalać produkt pod niebo itd. Dodam tylko, że cena patelni to jedyne 1200 zł. Jeden z lepszych tekstów był o abonamencie telefonicznym, który w porównaniu z ratą jest większy albo żeby wziąć na dziesięć dni próbnych w trakcie, których można dokonać zwrotu bez żadnej straty. Atmosferę gorączki zakupów podnosili inni konsultanci wykrzykując co rusz o kolejnym zarezerwowanym zestawie.  Propozycji cenowych i opcji było parę… co następny to bardziej podstępny i dopiero jak pani zobaczyła, że nic nie wskóra odpuściła nam.
Myślałem, ze to już koniec wciskania czegoś na siłę, ale okazało się, że za chwilę wygraliśmy bon na 1000 złoty… oczywiście do zrealizowania przy zakupie kompletu kosztującego coś koło 5000 zł. Tym razem przejął nas inny sprzedawca położył kupon tak by kłuł w oczy i zaczyna ponownie motać. Odpuścił dosyć szybko jak zobaczył, że nie jesteśmy zainteresowani- oczywiście kupon przepadł…
Powiem szczerze, że byłem w szoku, bo drugi raz (pierwszy na bazarze gra w trzy karty)w życiu widziałem jak bezczelnie wykorzystywana jest naiwność i niewiedza ludzi… niestety tych najmniej majętnych w większości emerytów. Cały pokaz to sprytna gra i oszustwo wyreżyserowane do każdego słowa… ja z Monią to wiedzieliśmy, ale reszta… nawet nie chciała się dać przekonać delikatnym sugestiom Moni w przerwie na pokazie. Opisałem Wam to w skrócie, ale miejcie się na baczności na takich pokazach. Podobnie się ma sprawa z wszelkimi „interesami” z piramidą w tle. Rozrysowuje się je niemal zawsze pokazując jak się odbywa sprzedaż i organizacja „złotodajnych” interesów.
Rzeczywiście wszystkie naczynia na pokazie mają właściwości rewelacyjne, ale dla Waszej wiadomości:
- Przypalone mleko nie jest mlekiem tylko jakimś środkiem chemicznym.
- Karmel nie przywiera, bo garnek jest wysmarowany specjalnym smarem.
- Naczynia, które podaje się do pomacania widzom są podmieniane na te specjalnie przygotowane.
-  Ciasto upieczone na patelni tak pięknie wypieczone od spodu jest spalone, a podane po odkrojeniu węgla lub podmienia je podobnie jak inne potrawy.
- Gary niby używane wielokrotnie na pokazach są tak ładne i nie noszą śladów użytkowania, bo są po prostu zawsze nowe!!
- Brak jakiegokolwiek logotypu na naczyniach... w dzisiejszych czasach żadna ceniąca się firma o tym nie zapomina. Dobry produkt pracuje na markę firmy, a tu kupujesz "kota w worku"
- Naczynia, które zostaną zakupione nie jest łatwo zwrócić o ile w ogóle jest to możliwe.
- Mamią i manipulują… są świetni i wyszkoleni w technice sprzedaży i kiedy tylko złapią klienta od razu na miejscu podpisują umowy ratalne.
- I najważniejsze WSZYSTKIE NACZYNIA SPRZEDAWANE SĄ Z WYSSANĄ Z PALCA WYSOKĄ MARŻĄ!!
Uświadamiajcie o tym swoje babcie, rodziców, ciotki i znajomych niech nie łykają tego oszustwa i nie tracą oszczędności na rzecz hochsztaplerów bez sumienia. I tak jeszcze na koniec… ponieważ wsadzenie mnie do samochodu zajmuje chwilę to miałem okazję zobaczyć wychodzących i wsiadających do dużego busa prowadzących pokaz, wśród nich było małżeństwo posiadające zastaw naczyń i świadczące o ich doskonałych właściwościach oraz jakości. Mówiąc krótko to podstawieni ludzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz