W czasach odległych z rozkazu Pana odwiedził anioł plemię
Dana. Miał być posłańcem… dobrze może prościej… taki z przestworzy sms Boży…
Mówiąc już ściślej w mieście Sorea tak długo szukał aż do
właściwych drzwi zastukał. Maż z żoną tu mieszkał skromnie, niestety również
bezpotomnie.
Tak miało być, a może przypadkiem się stało, że tylko do
Niej przemówił anioł. Rzekł całkiem cicho raczej w tajemnicy, że Pan im zadanie
ważne wytyczył.
W szczegóły nie chcę zbytnio wchodzić, zatem tak krótko… Ona
miała rodzić… On spłodzić. Tak właśnie z Bożego wyboru ich życie nabrało
wyższego wigoru.
Wybranek mąż Manoach miał na imię, ale wsławił się dopiero
synem. I choć najważniejsze to Ona zrobiła, jej godność w historii się
zagubiła.
Anioł nakazał tejże kobiecie, że musi być teraz na „
czystej” diecie…
- Do czasu jak Bogu urodzisz poświęcone dziecię!!
Ni miodu, ni wina… już wyobrażam sobie, jaka była jej mina.
Czym prędzej do swego męża poszła o wszystkim mu doniosła.
Manoach wysłuchał żony sceptycznie… tia, uwierzę jak sam go
uświadczę, ale… optycznie!
- Pewnie tak bardzo pragnie syna, że wszystko sobie
wymyśliła…
Przezornie jednak poprosił Boga
- Jeśli to prawda z wysoka Panie nich anioł w mych progach
ponownie stanie.
Wysłuchał najwyższy modlitwy człowieka…
- Leć Anioł na ziemię Manoach czeka.
Zstąpił, więc szybko nie tracąc chwili nie wiedząc jednak,
że znów biedaka wyglądem zmyli. Jako podróżny u drzwi stanął… któżby pomyślał,
że to jest anioł.
Przyjął w swych progach Manoach wędrowca, chciał nakarmić
pożywnym daniem, ale go zgasił skrzydlaty zdaniem.
- Zamiast jedzenia dla mnie… Bogu zachowaj się ofiarnie!!
Zadrżał ze strachu, ale już wiedział
- To anioł mą żonę naprawdę nawiedzał!!
Z ogromnej skruchy z dowodu wiary z koźlątka złożył przy nim
ofiary. Przyjął je z nieba wysłany poseł i w ognia blasku do nieba poszedł.
Manoach mocno przejął się rolą… zgodnie ze świętą żądaną
wolą. Chociaż z młodością było już krucho na Boży nakaz nastawił ucho.
Zbliżył się do swej żony spiesznie i chyba nie można
powiedzieć, że to było grzeszne… Manoach dumny był z siebie, ale jak miało być
skoro miał wsparcie w niebie…
Wiem.. wiem, co teraz dziewczyny powiecie… On tylko (…), ale
to jej przypadło urodzić dziecię. Trudno Wam jednak nie przyznać racji wszak
bez Was na ziemi nie byłoby tak licznej nacji.
Wracajmy jednak do powyższego przykładu by inna myśl nie
pomieszała opowieści ładu.
Powiła syna dzielna kobieta, na którego uciśniony Izrael
czekał. Był wyróżniony już od poczęcia, a nazireatu śluby miały mu przynieść
chluby.
Trochę to zawiłe, więc powiem prosto… nie miałoby z nim
roboty krosno… ni miodu, ni wina… mówi Wam coś mamusi mina??
O jego dzieciństwie niewiele pisali, dopiero o dorosłym
więcej informacji dali. Wyrósł postawnie, miał męski głos… o jego sile
decydował długi włos.
Już chyba wiecie, o kim mowa, bo raczej zbędnym przedstawiać
Samsona. Ród Filistynów miał drżeć przed tym panem jak drzwi warowni przed
wroga taranem.
Drżały przy nim również niewiasty, na które często zalotnie
patrzył. Dorastał w sile, a kiedy stał się prawdziwym mężczyzną rodzicom z domu
się wyślizgnął.
Przybrał azymut na miasto Timna i trzeba wspomnieć podróż
była trochę dziwna. Na drodze Samsona stanął lew srogi, ale tym razem pomylił
progi.
Oberwał zwierzak w pysk pełen kłów i odszedł do wiecznej
krainy snów. Tak to młodzieniec hoży rozpoczął misterny plan Boży.
Dotarł wreszcie do tego miasta, w którym mieszkała pewna
niewiasta. Siłacza dosięgła amora strzała i stała się rzecz wręcz niebywała.
Powstał mezalians gruby, gdy uzgodnili wziąć razem śluby. I
tak niedługo pomimo rodziców weta odbyła się weselna feta.
Wesoła miała być ta imprezka, ale inaczej wiodła Boża
ścieżka. Samson zagadką uraczył gości, przez co narobił samych trudności.
" Z tego, który pożera wyszło pożywienie, a z mocnego
wyszła słodycz"- taka szarada… a zaraz potem małżonki zdrada.
Głowili się nad nią długo Filistyni i nic nie wymyślili.
Zamiast rozumu szantażu użyli i odpowiedzi z niej wydusili.
"Cóż słodszego niż miód, a cóż mocniejszego niż
lew?"… już wzbierał w Samsonie gniew.
Resztką sił trzymał nerwów postronki… szantażem do mej
małżonki???
-Gdybyście nie orali mą jałowicą, zagadka byłaby wciąż
tajemnicą!!
Grali o szaty, lecz zamiast nich dostali okrutne baty. Z
weselnej uczty wyszła krwawa jatka… tak się skończyła oważ zagadka.
Strzelił pan młody swojego focha, ruszył w kierunku… rodzima
wiocha. Gdy wreszcie trochę ochłonął inny już zajął się jego żoną.
Dobrze… tu na chwilkę przerwę nim historii znów złapię
werwę… wiem, że był to wybraniec Boży, ale skąd on im teraz trzysta lisów
stworzył?
Do kitek pochodnie przywiązał i ogniem gniew rozwiązał.
Drzewa oliwne, winnice, pola… stała się faktem pogorzelców dola.
Wkurzył się mocno król Filistynów i wysłał po zemstę swych
zbrojnych synów. Zbrojni po zęby naparli w grupie… Samson pokazał, że ma ich w
…
Zaczął wywijać szczęką z osiołka, a kogo pacnął trafiał do
dołka. Dla ludu swego stał się istnym celebrytą… taki to numer najeźdźcom
wyciął.
Nie było armii na tego brata aż Filistyni postanowili zagrać
niewiastą i tak podstępnie Samsona trzasnąć.
Dalila miała na imię i cóż pisać wiele… ciut inny oręż tkwił
w jej pięknym ciele. Wiele kobiet nim biegle włada… panowie czujnie… inaczej
biada.
Zaczęła swą gierkę uprawiać, lecz siłacz nie chciał się nic
wygadać. Znów zagadkami się wykręcał… brak informacji sen z jej oczu spędzał.
Dwoiła się i troiła aż coś nań wymyśliła. I tak w ferworze
damsko męskich igraszek wyśpiewał wszystko jak mały ptaszek.
- Mą siłę dał mi sekret Boży, którą mi w pukle najwyższy
włożył.
Dalila farbę wnet puściła, fryzury szybko pozbawiła. Zerwał
tym Samson nazireatu śluby, tak doprowadził do swojej zguby.
Pojmali, spętali do żaren zagnali… wzrok dla pewności też
odebrali. Żywa legenda mełła ziarenka była w tym jednak Boża ręka.
Mijały tygodnie, noce i dnie- grzywka odrosła na jego łbie.
Źli Filistyni to przegapili i na imprezę wnet zaprosili.
Święto Dagona było okazją taką okrutną wroga fantazją.
Niczym zwierz dziki wystawiony na widok publiki.
Fiesta w świątyni się odbywała gdzie stała się rzecz
niebywała. Bawiła tu Filistynów magnateria oraz pospólstwa cała materia.
Tłoczyli się przy siłaczu ciekawscy tłumnie…
- Dam ja wam...- wyszeptał Samson- Tylko postawcie mnie przy
kolumnie.
Poprosił w swej duszy żarliwie „Oddaj mi Panie siłę… choć na
maleńka chwilę” Zaparł się dłońmi o kolumny dwie niczym o drzewek maleńkich
pnie.
Zadrżały stropy, pękły fasady… klęska narodu… nie ma
przesady. „Dżihad” Samsona dobiegł tu końca, zginął biblijny bohater obrońca.
Drogie Panie mówią o Was słaba płeć… nie jestem pewien czy
taka jest naprawdę. Niejedna twierdza dla Was padła, nie znam mężczyzny tak
silnego by nie dał Wam się obalić :)
Ten teks miał być „prezentem” na Wasze święto, ale temat
nieco mi się wymknął z pierwszej koncepcji. Mimo wszystko był pisany z myślą o
Was dziewczyny, więc proszę o wyrozumiałość :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz