Brak czasu… czy zła organizacja? Wyjechałem po odbiór wózka, przy okazji
bliskiej lokalizacji odwiedziłem również rodzinę i przyjaciół… tylko 4
dni, a mam wrażenie jakby uciekło mi przynajmniej tydzień
:)
Nazbierałem sporo wrażeń, które zapewne znajdą swoje miejsce na łamach
bloga jak tylko czas pozwoli. Trudno wszystko ogarnąć, bo zarówno praca
jak i korzyść spędzenia letnich dni w promieniach ciepłego słońca choć w
drobnej części doby jest ważna dla tych, których zima i chłód mocno
trzyma w czterech ścianach.

Kierując się tą myślą staram się
spędzić wolny czas poza murami domu. Teraz, gdy mam nowy wózek mogę
połączyć przyjemne z pożytecznym
:) Generalnie chodzi o wysiłek/trening pod chmurką
:)
Tak więc kiedy w centrum Warszawy paradowało Wojsko Polskie ja dzięki
towarzystwu pięknej kobiety w pocie czoła przeleciałem z szybkim
przystankiem na loda wszystkie gładkie i zarośnięte górki, pagórki…
„przeleciałem” kołami, żeby nie było wzniesienia alejek parku
Skaryszewskiego, a lód był śmietankowy i tak wielki, że do dziś mam
wywołane ilością kalorii wyrzuty sumienia:)
Dla mnie było idealnie
:)
Dobre towarzystwo, ciepłe powietrze i słońce przebijające się przez
gałęzie drzew i krzewów. Zmęczone od popychania kół ręce świadczyły o
zaangażowaniu w spacer i mobilny wypoczynek. Dzięki dodatkowemu
wyposażeniu między nogami (piszę o kole na teren
;) mogłem dziarsko wtoczyć się przy pomocy Moni nawet na wyboistą trawkę!! Loda chyba spaliłem??
Może ja jestem jakiś dziwny, ale nawet nie wiecie, ile frajdy sprawia
mi pobyt w zielonym terenie. Wychowałem się praktycznie w lesie i
właśnie za nim tęskni mi się bardzo
:)
Może dzięki terenowym kołom wreszcie uda mi się zaciągnąć Monię na
zarośnięty zielenią szlak z mojego dzieciństwa? Oczywiście tylko w
drobnej, usianej ścieżkami (jeśli te jeszcze istnieją) części lasu z
mojej pamięci.
Na koniec pozdrawiam wszystkich czytaczy i dziękuję
za wszystkie polubienia oraz komentarze! Następny post będzie bardzo
wyjątkowy