środa, 6 lutego 2013

Błogi stan



Macie tak, że przypomina Wam się coś i nagle zdajecie sobie, że jest w tym wspomnieniu tak wiele szczegółów. Dziś leżałem długo w łóżku i właściwie nie wiem, dlaczego naszła mnie taka myśl. Może pomógł w tym odmienny stan mojej świadomości…
To niesamowite, że nasz mózg potrafi przechowywać tak wiele informacji, że nawet zdaje nam się czuć zapach lub słyszeć dźwięki związanych w pamięci z jakimś konkretnym wydarzeniem czy miejscem. Zamknąłem oczy i nagle jakby włączył mi się film. Upalny dzień lata, ocieniona gęstym drzewostanem droga i zapach lasu. Czuć w tym miejscu świeżość kwitnącej roślinności pomieszanej, z aromatem butwiejącego leśnego runa. Jest to odcinek drogi, którym często jeździłem żółwim tempem spacerując samotnie. Czas nie goni ani żadne sprawy, nie ma wyznaczonego azymutu.
 Uwielbiam taki stan umysłu, gdy otwieram się na wszelkie bodźce z otoczenia zapominając o wszelkich kłopotach.  Boże jakież to kojące dla naszego stanu ducha.
Zaraz potem przypomniałem sobie nastoletnie życie i swoje samotne wyprawy do lasu- zatęskniłem…
Nogi niosły w miejsca mniej lub bardziej znane pozwalając delektować się przyrodą. Uwielbiam las!! Przebiśniegi wczesną wiosną, konwalie w maju i ten zapach unoszący się z małych dzwoneczków. Wypady na grzyby, mały kamieniołom w środku lasu, a w jego okolicy z dala od wszelkich zabudować czerwony domek będącym pewnym punktem odniesienia. Jagody blisko linii wysokiego napięcia, po które tak chętnie chodziłem mając perspektywę drożdżowych bułeczek upieczonych przez mamę. Robaczki świętojańskie, które zbierało się nocą w pudełka od zapałek, było ich pełno w lesie. Niektóre przemieszczały się na swoich skrzydełkach jak małe święcące na zielono iskierki, inne oblepiały pajęcze sieci świecąc zawieszoną w powietrzu formacją. Spalona słońcem łąka pełna szeleszczących głośno uciekających spod stóp pasikoników i czarne soczyste jeżyny na jej obrzeżach… jakże potem szczypały podrapane ich kolcami nogi i ręce, gdy przychodził wieczorny prysznic!!
Dałbym bardzo wiele żeby móc to znów doświadczać, wrócić czas i odzyskać zdrowie. Stanąć na nogach i ruszyć w las, który dwadzieścia lat mojej absencji zmieniło pewnie nieodpoznania. Niestety to już się nie wróci… no chyba, że ta namiastka wspomnień, które dziś pozwoliła przywołać wysoka gorączka. Tymczasem trzeba wrócić do rzeczywistości czterech ścian, zimy za oknem i kolejnego dokuczliwego zapalenia kolana… chrzanionego wózka. Muszę odnaleźć zagubiony w ostatnich dniach optymizm- nie widzieliście go gdzieś?

1 komentarz:

  1. Miejsce na zdjęciu nie jest dokładnie tym z opisu, ale nie posiadam innych fotek

    OdpowiedzUsuń