Początek tygodnia i od razu w cugle. Jestem pozytywnie
zaskoczony tym, że udało nam się bez większych przeszkód, czekania w kolejkach załatwić
wszystkie formalności u lekarza medycyny pracy. Miałem przez chwilę wprawdzie
małe wątpliwości, ale na szczęście okazały się niepotrzebne. Związane były z
informacją, że ten lekarz, u którego byliśmy zapisani nie przyjmuje niepełnosprawnych.
Informacja przekazana w ten sposób brzmiała tak… jeszcze dodać jakiś kolor
skóry i religię, a wypisz wymaluj jawna dyskryminacja :) Oczywiście prawdziwym
powodem był do niedawna brak licencji na niepełnosprawnych pani doktor nas
przyjmującej. Trafiliśmy na miłe i pomocne osoby (pomocne choćby w podróży po
labiryncie korytarzy szpitalnych) oraz dostaniu się do lekarzy. Teraz już tylko
czekać na zaproszenie od pracodawcy na podpisanie umowy :)
Widzisz? :)
OdpowiedzUsuń