Los bywa
taki przewrotny… Siedzę i myślę jak opisać myśli, które krążą mi po głowie.
Gdyby dotyczyły rzeczy wesołych zrobiłbym to bez trudu, ale tak nie jest… dziś
doszedł jeszcze jeden powód zmartwień :( Zastanawiam się nad tymi wszystkimi
historiami osób bliskich mi na różny sposób i przychodzi mi do głowy tylko
tekst wstępu mojej własnej historyjki…
„…Czyżby
nam wszystkim było coś z góry pisane nawet, jeśli wolna wola oraz uczynki
pozwalają nieco zmienić ogólny zarys księgi życia? A może nasze życie to
inwencja twórcza Boga, który układała puzzle każdego losu wymyślając wzór wedle
cząstki, jaką w tej chwili trzyma w dłoni? Czasem malunek jest już czytelny,
widać perspektywę dalszej części i właśnie wtedy postanawia zmienić cały obraz.
Dobrze, gdy nadal jest to piękny, w pełni harmonijny widok a nie "Picasso",
którego pędzel tworzy arcydzieło doskonałego chaosu…”
Jakże tych kilka zdań, które
napisałem kilka lat temu pasuje do tego wszystkiego ehhhhh. Kiedyś myślałem, że
mogę znieść bardzo dużo… ale to bardzo dużo… to zbyt wiele coraz częściej.
Smucą mnie strasznie te wszystkie gorsze rzeczy, które sam spotykam i te, które
słyszę od bliskich mi osób. Chciałbym pomóc im wszystkim, choć wiem, że nie do
końca jest to możliwe. Nie potrafię przejść do porządku dziennego i zapomnieć o
wszystkim. Staram się… choćby dobrym słowem, kiedy w inny sposób nie mogę…
staram się… dać, choć cząstkę swojej uwagi tam gdzie jest to potrzebne. Gdybym
mógł tylko zrobić więcej… Jak cieszyć się z tych niestety drobnych i rzadkich chwil,
gdy wiem, że ktoś inny zmaga się z dużymi przeciwnościami naszego ludzkiego
żywota. Zdaję sobie wtedy sprawę, że każdy uśmiech może zostać szybko zmazany w
najmniej spodziewanym momencie…
W takich chwilach zastanawiam
się, czym jest szczęście, bo na pewno dla każdego z nas, czymś innym. Parytet
powodów do tego dobrego zjawiska jest taki zmienny… Przykład? Dwoje ludzi z
odmiennych sfer, z których jeden jest np. maklerem a drugi biedakiem, któremu
brakuje na wszystko. Pierwszy ucieszy się tylko, gdy sprzyja mu koło fortuny…
drugiemu zaś starczy, jeśli zje, choć jeden suty posiłek dziennie i zaśnie w
suchym oraz możliwie ciepłym miejscu. To i to jest szczęściem, lecz jego skala
jest skrajnie różna. Kiedy narzeka ktoś, komu niczego nie brakuje zastanawiam
się właśnie nad takimi skrajnościami.
Czym jest szczęście? Czymś często ulotnym i należy o tym pamiętać, bo to koło „fortuny” jest cały czas w ruchu, więc nigdy nie wiadomo, kiedy, czy i w którym momencie może się odwrócić.
Czym jest szczęście? Czymś często ulotnym i należy o tym pamiętać, bo to koło „fortuny” jest cały czas w ruchu, więc nigdy nie wiadomo, kiedy, czy i w którym momencie może się odwrócić.
Ja życzę Wam bliskim mi i
dalszym, aby dopisywało, WRACAŁO zdrowie, sprzyjało „koło dostatku” przede
wszystkim w tych przyziemnych, ale najważniejszych rzeczach… niech Wam tego
szczęścia nie brakuje!!... bo jeśli u Was będą powody do radości to, kiedy mi
się także takie przytrafią będę się mógł cieszyć z czystym sumieniem. Przesyłam
Wam wszystkim koniczynkę będącą symbolem, czego??? Zgaduję, że pomyśleliście o
tym samym wyrazie, który zakończy ten post- SZCZĘŚCIA!!!
Szczęście jest tylko chwilą!
OdpowiedzUsuń