Nerwowe i zajęte do granic… moje weekendy od paru miesięcy…
choćby z tego powodu cieszę się, że ostatni spędziłem na wyjeździe z dala od komputera,
komórki i miasta. Pogoda pół na pół, ale to wiecie już sami… teraz trochę gardło
boli. Nie pamiętam, kiedy przeziębienie złapało mnie latem. Być może „złapałem
zaraza” od najmłodszej części grupy wyjazdowej… przejdzie szybko.
W każdym bądź razie pogadałem, pośmiałem się, spróbowałem
potraw z grilla, nakarmiłem komary, pobawiłem się z motylem, zażyłem kąpieli
słonecznej… i to wszystko w fajnym towarzystwie.
Przy tej okazji mieliśmy okazję poznać uśmiechniętego jegomościa
z Brazylii… oczywiście podłączonego do komórki non stop ze względu na mecze. Renato
przybył do Polski na kontrakt, więc życzę mu powodzenia i tylko dobrych wiatrów.
Cieszę się, że wyjechaliśmy na weekend, bo jest to chyba
jedyny w tej chwili sposób by odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz