niedziela, 20 listopada 2011

oblicza radości

Oblicza radości.
Znam dwie bliskie mi osoby, które potrafią się fajnie cieszyć. Jedną z nich jest mój tata a drugą Monia, przy czym drugiej wymienionej osoby nie pobije chyba nikt. Zazdroszczę im, bo akurat ja w swej radości jestem bardzo powściągliwy. Oczywiście nie jest mi trudno sprawić niespodzianki, lecz moje zadowolenie zawsze ewoluuje rozciągnięte w czasie. Moni radość… jest taka urocza… jak u małej dziewczynki. Po prostu eksplozja szczęścia, podskoki pisk. Baaaaardzo lubię na no patrzeć i sprawiać te wybuchy. Gdyby przyniósł listonosz nieoczekiwaną paczkę a ja nie miałbym czasu stałaby nieotwarta aż wyrobiłbym się ze wszystkim. Monia… rzuciłaby na chwilę wszystko a opakowanie fruwałoby w strzępach dokoła aż dotarłaby do jej wnętrza. Tak na zakończenie powiem, że chyba równie miłym jest obdarzanie jak być obdarowywanym tymi radościami. Widzieć czyjeś szczęście… bezcenne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz