Nie wiem jeszcze, kiedy… nie wiem jeszcze jak, ale pomyślałem
sobie, że nieodległy czas przyniesie nam jakieś rozwiązanie na obecne problemy.
Szkoda, że komplikuje to… hmmm może
nawet bezpowrotnie zgasi pewne marzenie, ale cóż… takie jest życie :( Mapa
naszego życia (Moni i moja) czy to razem czy osobno nigdy nie znaczyła łatwej
trasy, ale może dlatego nauczyliśmy się cieszyć z tych najdrobniejszych rzeczy.
Wiem, że wiele osób właśnie za to nas lubi, jest też wiele tych, którzy patrzą
na nas nieprzychylnie lub nie rozumieją, że po prostu nauczyliśmy się innego podejścia
do wielu problemów. Czasem mam wrażenie, że wymogiem naszej narodowej
mentalności jest smutna mina i narzekanie. Nie chcę być tak zatruty i zarażać
innych tym samym, więc jeśli mnie ktoś pyta „… co u Ciebie??” odpowiadam- a
wszystko dobrze, nie jest źle tudzież nie najgorszej i oby się nic nie popsuło.
Czasem mija się to z faktem, ale co mi da narzekanie skoro i tak sam muszę się
z tym uporać. Zawsze, kiedy przychodzą trudne
momenty przypomina mi się to, co powiedział mi pewien rehabilitant, gdy cztery
i pół miesiąca po urazie kręgosłupa zabierał się za pracę ze mną… Byłem wtedy wykończony
leżeniem, przebytym zapaleniem płuc, gorączkami, z rękami sinymi od igieł i praktycznie
zerową sprawnością ciała.
- Tomek… mogło być gorzej- powiedział
Nawet nie piszę, co wtedy pomyślałem, ale szybko zrozumiałem,
o co mu chodziło. Mój stan mimo wszystko odrobinę się poprawiał, a to dawało
możliwość walki z porażeniem. Dziś to „mogło
być gorzej” przypomina mi się zawsze, kiedy się otrząsnę z pierwszego wrażenia po
kopniaku od życia. Tym razem też dam/damy radę nawet, jeśli będzie bardziej
wyboiście i pod górkę niż musiało być gdyby zadziałała w kimś empatia. Będę się cieszył wymawiając stare przysłowie „
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” !! Tym kończę temat, który dla paru osób w całości jest zrozumiały, a który w
chwili słabości lakonicznie poruszyłem poniżej.
:)
OdpowiedzUsuń