Szczęście- rozmawiałem o nim z Monią hmmm trudno je nawet
zdefiniować, bo dla każdego brzmi ono inaczej. Drugą sprawą jest czy potrafi
się z niego czerpać radość, gdy osiąga się coś, co cieszy wyjątkowo mocno? Czy
to nie jest tak, że kiedy osiągamy COŚ zaraz stawiamy szczęściu wyższą
poprzeczkę? Może to jest po prostu ambicja, a może zwyczajna ludzka chęć
posiadania? Wszystko chyba zależy od motywu działania oraz charakteru, ale ani
to ani to nie musi być czymś negatywnym.
- Czy jesteś szczęśliwy?- zapytała Monia
Dzięki niej dostałem nowe życie nowe cele, szansę na jakąś
normalność. Kocham i jestem kochany- czego więc chcieć więcej? A może lepiej
zapytać, czego jeszcze brakuje lub co przeszkadza cieszyć się w pełni? Czy te
pytania świadczą już o ambicji lub chciwości? Mam swoje, jakoś wyposażone mieszkacie
(na spółkę z Monią i bankiem oczywiście), samochód, Tv, ciepło zimą i co jeść. Nic
z tych rzeczy nie jest nowością na rynku lub czymś, co określimy, jako luksusowe,
ale gdyby nawet było to brakuje tego banału z życzeń… zdrowia, sprawności, najzwyklejszej
niezależności dnia codziennego. Nie potrzebuję wiele, ale właśnie czasem te
drobnostki jak np. podanie czegoś z wyższej półki irytuje najbardziej. Będąc
całkiem sprawnym po prostu wstajesz i zdejmujesz z tej półki, co się podoba.
- Czy zatem jestem szczęśliwy?
Brak sprawności podpieram sprzętem, który może nie wyręcza,
ale ułatwia w wielu czynnościach. Nigdy nie zastąpi nóg i chwytnych rąk, ale pozwala
żyć i funkcjonować w miarę normalnie… wiem, co teraz zdrowe osoby pomyślą o tym
„w miarę normalnie” choćby wyobrażając siebie samego przykutego do wózka…
jednak ja piszę z wieloletniej perspektywy na nim, więc… I choć marzę o
chodzeniu spacerze po moim ukochanym lesie, możliwości poczucia przyjemnego
chłodu na stopach, gdy w rozgrzany dzień moczymy je w morzu to jednak wiem, że
mam coś niezwykłego, czego brakuje choćby wielu braciom na wózkach czy z inną
niepełnosprawnością. Tym czymś, czy raczej kimś jest moja żona. Przywróciła mi
marzenia i możliwości chcąc ode mnie tylko jednego… prawdziwej miłości. Tego
akurat nam obojgu brakowało, więc w porównaniu do Niej dałem o wiele mniej niż
Monika mi!! Powtórzę się… kocham i jestem kochany i to daje mi właśnie to, o co
pytała Monia powyżej. I tak jeszcze, aby uzupełnić te rozważania to dla niej
chcę być ambitny… nie chciwy, bo chciwość jest najbardziej względna i zależna
od wielu czynników… choćby zdrowia… bez niego wszelkie materialne pyszności są
tylko bezdusznym dodatkiem. Na pewno dodałbym do tego zdrowia jeszcze miłość,
bo bez kogoś, z kim można to wszystko dzielić wypali szybko złudną radość.
- Może powinno się cieszyć z tego, co już się posiada i to
już wystarczy dla szczęścia?
Pewnie tak byłoby łatwiej, ale to chyba byłoby zbyt płaskie
i na dłuższą metę nudne. Pewnie byłby to rodzaj oszustwa względem samego siebie…
jakiś cel zawsze jest potrzebny!!
Wiem, że zdarzają się osoby, które nie zawsze nas lubią,
rozumieją w tym, co, powyżej, ale są tez takie mają nas za pozytywnych wariatów
niewstydzących się własnej prostoty czy choćby samych siebie.
Zaczynając tego posta właściwie chciałem napisać o szczęściu
tylko wprowadzenie do innego tematu, ale wyszło tego zbyt dużo, więc tym
właściwym będzie w kolejnym. Pozdrawiam i dziękuję za Wasze chwile z moimi
myślami przelanymi na widoczny tekst. Do zobaczenia niebawem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz