W ostatnim poście wspominałem o kabarecie. Honey zafundował półtorej  godziny dobrej zabawy i choć kilka innych spraw siedziało mi na głowie  to zrelaksowałem się. Cóż mogę powiedzieć... takich przyjaciół  potrzebowałem lata temu ale ...
Po koncercie spotkałem się z Edysią i  Dawidem!! hmm może nie powinienem pisać zbyt osobiście na blogu bo są  pewne osoby kojarzące imiona (tak tak hetty)ale przemilczeć tego nie  mogę. 
Do domku dotarłem niemal spokojnie gdyby nie jakiś skrzydlaty  jegomość który zbombardował mnie treścią żołądkową bleee hihi dobrze że  nie był to orzeł tylko ptaszyna bo  orzeł ....
bobra powiedzmy na szczęście hihi.
Deszcz ominął mnie o włos gdy byliśmy na występie. Tak minął piątek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz