Miałem wrócić jeszcze tematem do poprzedniego postu, ale szkoda
słów dla takiej… Mogę tylko powiedzieć, że intuicja nie myliła mnie, innych zresztą też, bo jako ostatni zachowaliśmy do tego czasu jakiś cień życzliwości. Było minęło.
Przejdę do tematu dużo bardziej miłego. W sobotę z samego ranka
do drzwi zapukała do nas pewna piękna, rezolutna, świadoma swego anielskiego uroku
mała dama z zaproszeniem na swoje piąte urodziny. Nasza ulubiona rodzinka,
która niestety opuszcza nasze sąsiedztwo jadąc za pracą do Poznania. Taki znak czasu,
gdy dostaje się od szefa propozycję awansu nie do odrzucenia. Wspomniane
urodziny odbyły się w kuleczkowie, które akurat nam znane są już z innych
okazji :) Dzieciaczki zaaferowane, wybawione chyba też bardzo zadowolone. Było
miło, ale dla mnie tak wielki harmider tego miejsca jest powodem kompletnego chaosu w mojej głowie. Nie potrafię wtedy skrupić ani myśli ani uwagi na czymkolwiek-
dzieci wręcz przeciwnie… są w żywiole. Urodzinowa mała dama o imieniu Amelia
już okręca mężczyzn dookoła swojego drobnego paluszka… przykładem jest Jares
jej tata :)
Czy słyszeliście o patencie robienia łez ze śliny? Amelka to
wynalazła i często z powodzeniem testuje na biednym tacie. On sam za nią szaleje, a dla mnie jest wzorem nowoczesnego i kochającego ojca. Ja Amelkę wprost uwielbiam, bo jest taka słodka i choć
Kasia z Jaresem w żartach tego nie potwierdzają uważamy, że jest bardzo grzecznym dzieckiem.
Będzie nam ich wszystkich bardzo brakować w sąsiedztwie. Nasi
przyjaciele wiedzą, że nasz dom zawsze stoi dla nich otworem i chcę Kasiu, Jarku
i Amelko żebyście pamiętali o stałym zaproszeniu do nas. Mam nadzieję,
że będzie Wam się wiodło w nowym
miejscu, ale troszkę za nami tęskniło. Nam na
pewno będzie!!
Zdjęcie powyżej zrobione w innym terminie.
:) do zobaczenia:) mam nadzieję, że jeszcze nie raz :)
OdpowiedzUsuń