wtorek, 23 kwietnia 2013

Czasem nie ma innego wyjścia...



Zabieram się do tego postu od poniedziałku i jakoś mi tak… Temat pisze samo życie przy udziale wielu z nas. Jedni po prostu dojrzewają do takich decyzji z wielu powodów, a innych zmusza postępowanie drugiej osoby. Zaczyna się zazwyczaj od wielkiego uczucia… czasem niestety innych zależnościami bądź najzwyczajniej „przypadkiem”. Zawsze myślałem sobie, że do decyzji tej powinno podchodzić się z najwyższą rozwagą, dojrzałością i sercem, ale niestety nikt nie potrafi przewidzieć wszystkiego. Oczywiście piszę tu o małżeństwie, które w pewnym sensie jest kontraktem, w którym z góry zakłada się szczęście, szacunek oraz wierność. Niedotrzymanie założonych warunków grozi jego zerwaniem. Nie wszystkie oczekiwania i wspólne marzenia muszą się spełnić, ale to rozwiązaniem jest zawsze kompromis. „ I, że cię nie opuszczę aż do śmierci… w zdrowiu i chorobie… ślubuję ci miłość wierność…”- to powinno być takie proste…. Przysięga coś znaczy, a w każdym razie powinna, ale nie wyobrażam sobie spędzać jedynego życia, które jest nam dane z osobą wrogą lub z kimś z kim każdy dzień jest udręką. Jeśli wspólny język zamienia się w klątwę Wieży Babel i żadnej możliwości porozumienia, drogi powinny się rozejść. Szkoda się męczyć razem skoro można odnaleźć szczęście osobno. W tym momencie piszę tu o kimś konkretnie, ale nie wymienię z imienia… o zakończonym rozdziale małżeńskiego życia. Właściwie powodem napisania tego jest ciągłe pytanie- Czy gratulacje są tu właściwe?? To pytanie zadałem sobie już wcześniej z tym samym zapytaniem… tylko, że w tym przypadku był tu zupełnie inny sposób zamykania rozdziału. Chyba najlepszym będzie pogratulować zakończenia czegoś co nie do końca można nazwać obopólnym szczęściem, natomiast życzyć odnalezienia go w innej konfiguracji. Pocieszającym jest to, że znam „poszukiwaczy szczęścia”, dla których szczodrość losu za drugim razem go nie poskąpiła :) prawda Maggie? Są też osoby, którym małżeństwo służy i cieszą się z bliskości, jakie ono daje. Sam do nich na szczęście należę i mam nadzieje, że nigdy nie doświadczę kopca drobnych spraw urastających do wielkiej góry, której nijak nie można przeskoczyć!!

3 komentarze: