piątek, 25 września 2009

Ostatnio po głowie chodzi mi jedna myśl ale nie wiem czy powinienem o tym pisać hmm Spróbuje może tak aby łatwiej było zrozumieć o czym myślę- dyskryminacja i nietolerancja w znaczeniu słowa są bliskie. Niechęć krytyka czy choćby uwaga która ociera się bezpośrednio o własną osobę oburza nas najbardziej. Wytykany kolor skóry nazwiemy rasizmem inne preferencje seksualne homofobią ale to tylko jedne z najmocniejszych przykładów natomiast takich nietolerancji często mocno zawoalowanych jest więcej. Czasem chyba sami sobie nie zdajemy sprawy z istnienia takich odczuć ale to nadal ta sama strona pojmowania inności drugich osób. Skąd się to bierze? Z niezrozumienia? Wychowania czy braku doświadczenia? Może wydawać się to prozaiczne dziwne ale ja to samo odczuwam względem swojej niepełnosprawności. Nie są to wyrzuty czy obraźliwe slogany ale teoretycznie pozytywne uwagi. Nie jestem zły z ich powodu… to raczej uczucie że jestem postrzegany inaczej. W ostatnich czasach kilka osób powiedziało do Moni że jest dzielna wiążąc się z osobą niepełnosprawną. Dzielna bo życie ze mną jest trudniejsze? Wszyscy zauważają patrząc przez pryzmat w którym widać osobę poruszającą się na wózku, gorzej radzącej sobie poruszaniem czy kilkoma czynnościami codziennego życia. Tylko widzą ciężar kłopot nawet nie widząc tego że łączy nas może coś czego sami nigdy nie zaznają. Tak naprawdę uzupełniamy się oboje i potrafimy w tym wszystkim odnaleźć coś wyjątkowego. Nie zauważam w tym wszystkim niczego smutnego a wręcz przeciwnie!! W naszym życiu jest ciepło i prawie zawsze wesoło nie wspominając już o uczuciach które wydaje mi się są bardziej niespotykane. Wiele małżeństw czy par żyją w jednym domu ale jakby obok siebie. Nie potrafią ze sobą rozmawiać cieszyć się z chwil spędzonych ze sobą czy bliskości. Mijają się w domach na które ciężko pracują rozwiązuję problemy- taki kierat w którym kręcą się z „przymusu”. Zdaję sobie sprawę że spotkało mnie szczęście w postaci wyjątkowej kobiety ale wydaje mi się że jej odwaga nie tyczy się tego jakim jestem ale chce i potrafi sobie poradzić z wieloma przeszkodami które trzeba pokonać aby nasze życie można było nazwać normalnym. Zapytałbym się każdej kobiety żony- czy nie dba o swój dom, czy nie gotuje mężowi albo nie wykonuje innych czynności związanych z jego utrzymaniem. Zarabiam na siebie, wózek umożliwia mi poruszanie, podejmujemy razem decyzje, robimy wspólnie zakupy itd. a dla mojej żony jestem zawsze kiedy tego potrzebuje. Co w tym wszystkim jest innego? Więc dlaczego jest dzielna skoro w tym wszystkim odnajduje szczęście którego nie widziała u innych. Zastanawiam się co powiedziałyby kobiety których partnerzy traktują swój dom jak hotel, którzy nie doceniają swoich żon, którzy namiętnie zapijają pałę albo są w inny sposób nieużyteczni życiowo. Wiem że mam ograniczenia i wady ale jestem ich świadomy i staram się w inny sposób rekompensować te niedostatki. Sądzę że każdy z nas jest w czymś gorszy więc zmieńmy postrzeganie minusów innych osób. Niech oceniają mnie osoby które przeżyły z nami więcej niż towarzyskie spotkanie lub ogólna znajomość.