niedziela, 26 października 2008

Cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy jakie spotykają nas w życiu... hmm czasem trudno ale to chyba jedyny sposób by w natłoku obowiązków zachować optymizm.Zresztą skoro tych wielkich wydarzeń jest tak mało to co nam zostaje? Zobaczcie że zaczynając dzień od uśmiechu potrafi on osłodzić go do wieczora. Zatem uśmiecham się do Was wszystkich a najbardziej do Miśki żebym nie widział jej wilgotnych oczek. :) Papatki i do jutra

wtorek, 21 października 2008

:)

Jedna sprawa załatwiona. Czekamy teraz na kolegę i jeśli wszystko się ułoży to kolejny problem zejdzie mi z głowy. Jutro będę miał odwiedzinki kuzynki więc jedno popołudnie minie szybciej. Fajnie bo oczekiwanie na piątki staje się coraz cięższe.Chciałbym żeby wszystko ułożyło się już tak aby czas spotkań z Monią kończył się na powrocie z pracy. Często trudno jest mi uwierzyć w to co teraz się dzieje... Jednak musiałem czekać tyle lat aby stało się to możliwe. Warto być cierpliwym w życiu bo czasem szczęście przychodzi tak nieoczekiwanie.Już nie żałuje tych paru rozczarowań z dziewczynami bo teraz mam kogoś kto wart był aby czekać. Czuję się wreszcie doceniany takim jakim jestem bez porównań do stanu przed wypadkiem. Czasem mówi się że nie uroda szeroko rozumiana jest najważniejsza przy wyborze osoby z którą chce się być a charakter osobowość hmm ... ile osób jednak właśnie tym się kieruje? Nie potrafię siebie ocenić ale to że taka dziewczyna jak Monia chce być właśnie ze mną może świadczyć że może jestem wart więcej niż myślę. Cieszę się bo wiem że znalazłem swoją miłość życia. Nie wstydzę się tego powiedzieć a każdy kto chce w to wątpić niech pozna nas bliżej.Zobaczy na pewno coś wyjątkowego!! Wiem to bo lata szczeniactwa, przelotnych zauroczeń i miłostek bez przyszłości mamy już za sobą.
No tak ale się rozpisałem hihi pewnie nikt tego i tak czytać nie chce. Dobrej nocki Wam wszystkim życzę.

poniedziałek, 20 października 2008

:)

Burza ucichła. Powoli następuje odwilż dając nadzieje, że będzie to proces stały.
Weekendowa opowieść tym razem nie jest zbyt obfita w wydarzenia, mimo iż sobota była jedną z najprzyjemniejszych. Najmilsze przedpołudnie z Monią a później wyjazd w miasto. Przejechaliśmy po skarlandzie załatwiliśmy drobną sprawę a potem urządziliśmy sobie postój na dzikiej plaży naszego stawu. Kurcze tak niewiele trzeba by było fajnie- chwile sam na sam, gwiazdy nad głową i widok spokojnego stawu za szybą samochodu ehh bardzo brakowało mi właśnie takich chwil i to z osobą bliską sercu. Kończąc spacer zawitaliśmy na Ostrą Bramę zmówić paciorek przed obrazem Matki Boskiej.Do domu wróciliśmy dosyć późno obejrzeliśmy film i można było już szykować się do spania. Niedziela jak zwykle kojarzy się z wyjazdem dziewczyn wiec popołudnie należy do średnio lubianej części dnia.

czwartek, 9 października 2008

Obiad zjedzony dzień zaliczony!! Dziś nakarmiła nas biedronka hi hi swoimi nawet dosyć smacznymi pyzami. Praca poszła, jako tako ale najważniejsze że niezbędne minimum wykonane. Mam mały „problem”…. zostało mi się jeszcze 17 dni urlopu. Latem może taka przerwa przydałaby się, lecz teraz cóż robić z czasem, gdy i tak siedzi się w domu? Kilka dni może być mi niezbędnych do końca roku, ale nie aż tyle. Jakoś trzeba to rozplanować.
Dziś wcześniej znikam z netu, bo muszę zrobić coś pilnego. Czekam teraz na Martusie a z Wami już się żegnam. Do juterka pa pa.

piątek, 3 października 2008

1 LISTOPAD

Jest piątek. Dzień przed Świętem zmarłych… dla mnie ten czas nabiera nowego znaczenia. Jeszcze rok temu wśród zmarłych miałem dziadków, ciotki, wujków cóż owijać w bawełnę- każda z tych osób jest mi jakoś bliska ale MAMA jest tylko jedna. Nie minął jeszcze rok od śmierci mamy ehhh kiedy zamykam oczy wciąż widzę ją żywą. Słyszę głos szukam obecności jakiej już nigdy nie będzie. Może to nie fair że na co dzień staram się właśnie tą pamięć odpychać gdzieś daleko odbiegam w zajęcia. Wiem iż najbliżsi myślą że najlepiej radzę sobie z tym faktem ale tak naprawdę robię to co chciałaby Mama. Staram się radzić sobie.. Wiem że w tym wszystkim choć nieświadomie wielki udział ma Monika. Łatwiej jest znieść to wszystko gdy stratę podbudowuje nazywając po imieniu miłość. Boże to wielkie słowo ale chyba nieobce nikomu.
Jeszcze dobrze pamiętam jak Mama w tamtym roku wychodziła z samochodu idąc odwiedzić groby bliskich. Dziś my pójdziemy odwiedzić jej-nie chcę !!! Mamo chcę żebyś była tu z nami…

decyzja ZZK

Dostałem dziś do rąk opinię ZZK na temat mojego podjazdu. Powiem tak mam pozwolenie na dostosowanie budynku pod warunkiem że dostanę zgodę wspólnoty. Zgoda jednak sugeruje zrobienie windy a więc po prostu tak by rujnować mieszkanie i nie wchodzić broń Boże w drogę sąsiadom. Dostałem też kosztorys wykonania windy 63 tyś złoty!!! Chyba ich poje…. !!!!!!Ciekawe jak ja mam zdobyć taką kasę? Przecież to o 18 tyś więcej niż kosztowało mieszkanie pani N sąsiadki i przewodniczącej wspólnoty budynku. Gdyby nie ona dałoby się zrobić to za kwotę o połowę taniej. Jeszcze nie składam broni, zobaczymy co powiedzą na ten temat pewni ludzie…