sobota, 30 marca 2013

Wielkanoc



Przed nami najważniejsze święto chrześcijańskie, zatem dlaczego Boże Narodzenie jest jakieś takie bardziej klimatyczne? Kolendy, choinka, mikołaj… śnieg . Hmmm w tym roku troszkę się zmieniło… aura iście zimowa na Wielkanoc, więc spróbujmy odnaleźć ten grudniowy nastrój. Trochę tęskno za zielenią i słońcem, które teraz powinny już rozweselać, ale cóż.. przy stole rozgrzejemy się rodzinną atmosferą. Tymczasem u nas w domu przygotowania na finiszu :) W stresie tylko kot uciekający przed odkurzaczem.
A jutro… stukniemy się z Monią jajeczkiem… przy śniadaniu :) Potem odwiedzimy mamę w szpitalu i zasłużony odpoczynek!!! Więcej gości w poniedziałek.

piątek, 29 marca 2013

Życzenia

Jednego nie można odmówić Wielkanocnym Świętom w tym roku-są wyjątkowe :) Wyjątkowo białe!
Dla tych co blisko i dla tych daleko zdrowych i wesołych kochani :*

środa, 27 marca 2013

Pat

Nie jest mi wesoło po USG kolana-nogi.Czeka mnie skomplikowane leczenie i cóż... także bólu. Jakieś chrzanione fatum... Nie czuję strachu, to raczej bezsilność i niepewność. Chciałbym napisać, że dam radę, ale ogólne zwątpienie sieje tym razem ziarno pesymizmu. Poddać się też nie mogę, bo będzie jeszcze gorzej- klasyczny pat.......
Pocieszeniem moja rodzina. Monia robi wszystko żeby było lepiej... także w mojej głowie.

jajeczko

Cześć.
Jak mi się nie chciało jechać na ten tomograf......... Kurcze czuję jakąś niechęć do tych badań, lekarzy i szpitali... Dziś jeszcze USG kolana. Nie spodziewam się niestety dobrego wyniku. Zbyt długo dzieje się w nim coś złego. Najgorszym scenariuszem będzie jeśli stwierdzą, że kolano to jedno, a żelastwo co mam w udzie, to drugi problem, od którego zaczyna się cały problem. Jeśli zasugerują wyjęcie płyty z nogi chyba mnie szlak trafi. Wycięło by mnie to z życia kilka tygodni. Tymczasem nie chcę o tym myśleć.
Milszą częścią tego dnia było wielkanocne spotkanie w firmie. Poznaliśmy innych pracowników oraz oczywiście prezesa. Dla mnie jest to nowością, bo do tej pory w pracy zawodowej nigdy nie miałem nigdy kontaktu osobistego z ludźmi pracującymi w firmie. Fajnie, bo czuje się wtedy większą integrację oraz pozwala realnie identyfikować się z firmą. Jedno jest pewne, szacunek w tej firmie jest o niebo lepszy niż w mojej poprzedniej firmie. Reasumując- było naprawdę miło podobnie jak miłym okazał się prezes i wszyscy,których miałem okazję poznać w pracy.

poniedziałek, 25 marca 2013

kilka zdań

...cały dzień przed ekranem i trudno się zebrać do napisania kilku zdań... Leń mi się odzywa czy co? Trochę usprawiedliwiony jednak, bo weekend nie był czasem wypoczynku. W sobotę kolejne szkolenie, ale nawet budujące z powodu dobrej oceny mojej osoby. Mam nadzieje, że po egzaminie będę równie dobrze oceniony. Na szczęście nie gryzie mnie stres, więc powinno być ok.
Niedziela spokojniejsza choć małe święto mojej siostry nieco zaburzyło moją percepcję następnego pranka. Szczęśliwie nie działo się zbyt wiele w pracy, więc można było sobie pozwolić na większy luz. Trzeba jeszcze przyłożyć się do przyswojenia niezbędnej wiedzy.
Gorsza będzie środa... od rana motorek w d... Najpierw tomografia mojego kręgosłupa, potem jajeczko w firmie, a na wieczór USG kolana, które wciąż boli. Jedyne co cieszy to jakiś lepszy nastrój pomimo,  tej obrzydłej zimy. Tak mi się chce już wiosny i weekendowych spacerów i przejażdżek w fajne miejsca ehhhh Jeszcze tylko troszkę wytrzymać!! Ślę Wam pogodny uśmiech i życzę zdrówka... szczególnie Dawidowi, bo to jest w tej chwili najważniejsze!!

czwartek, 21 marca 2013

Na wesoło!!!



Czy ja jeszcze niedawno nie słyszałem, że chcieliście białych świąt?? Jest szansa, że będą!! Zatem za kilka miesięcy nie będziecie narzekać?
To wyżej to nie jest zakamuflowane polskie narzekanie, kiedy tylko ku temu okazja. Żeby było weselej opowiem parę historyjek wziętych z życia mówiących o małych wpadkach i roli życia jako nauczyciela :) Zacznę od swojej wpadki…
Pamiętam, kiedy byłem małym chłopcem (ale nie tak małym żeby nie pamiętać) zostałem poczęstowany fistaszkiem. Orzeszek ten dziś tak powszechny był pierwszym, jaki widziałem w swoim życiu… przynajmniej w postaci całej. Bez namysłu wsadziłem go do buzi w całości…ku zdziwieniu i radości kolegów… O swojej pomyłce zorientowałem się wraz z chrupnięciem między zębami. Takie pomyłki w dodatku w tym wieku niestety nie uchodzą bez echa…

Kiedyś ktoś do biura świetnie mi znanej osoby przyniósł dokument do skanu celem wysłania go…
- Wydrukuj mi kopie- powiedział ten ktoś
- Ty… a poco ci kopia?- pyta mój znajomy
- No jak to poco? Żeby mi została kopia oryginału jak wyślesz…- odpowiedział Ktoś
- Żartujesz?- zapytał mój znajomy patrząc na kamienną twarz niewiedzy Ktosia
- Co żartuje? Muszę mieć kopie oryginału przecież- mówił z nutą lekkiej irytacji Ktoś
- Ty… ale to jest faks…
To też nie przeszło bez echa ha ha haaaaaaaaaaaa. Nawet Ktoś się uśmiał, kiedy zrozumiał sytuację…

Czytam kiedyś forum gdzie spotykali się znawcy sprzętu RTV, na którym pojawił się jeden laik z pytaniem…
- Panowie, na co trzeba zwracać uwagę jak się bierze telewizor??
- Na kamery i ochroniarzy…- pojawiła się odpowiedź na dole
Pomyłka słowna jak mawiał pewien słynny elektryk lapsus też bywa zabawna…
Rozprawiałem kiedyś z kimś o polityce społecznej. Rozmowy te bywają zwykle nerwowo poruszające, ale tak była taka tylko do momentu, gdy usłyszałem
- Tak, ale na sto procent kopulacji…
Dodam dla jasności- mowa była o populacji…
Słyszałem niegdyś jak ktoś wjeżdżał na eskapadę zamiast estakadę… lub prosił żeby kupić ogórki to ugotujemy pomidorową hmm tych słownych kwiatków można by wymieniać sporo- tym bardziej, że tych każdy z nas ma kilka na sumieniu.

I na koniec perełka…
Opowieść następna zasłyszana niemal z pierwszych ust.. Postacie w opowiastce jak najbardziej prawdziwe… zmieniono tylko imiona :) Nadam jej nawet tytuł „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”
Dwóch kumpli właściciel domu Jarek oraz przyjaciel wymienionego wcześniej Czarek spotkało się po polsku… na wódeczce… Impreza kameralna i wnosząc po widoku, jaki zastała po powrocie żona jednego z nich bardzo udana…
Czarek na dole w salonie wśród imprezowych dowodów (opakowań szklanych po % zagrychy i piwa) na stoliku stracił kontakt ze światem leżąc wtulony w poduszkę na kanapie. Na górze zaś w swojej sypialni w podobnym błogim stanie procentowej nieświadomości Jarek, właściciel domu i mąż owej żony, co właśnie wróciła.
Żona… kobieta z jajem, na co wskazują dalsze wydarzenia w akcie zemsty szybko wymyśliła niecny plan na chłopaków.
Najpierw rozebrała ostrożnie męża poczym wymalowanymi mocno szminką ustami obcałowała go pozostawiając jednoznaczne ślady we wszystkich newralgicznych miejscach. Z tak przygotowanym „pacjentem” zabrała się do realizacji reszty planu…
 Zbiegła na dół z wielkim wrzaskiem dopadła Czarka leżącego na kanapie i wybudzając go ze snu szarpaniem wyartykułowała z wielkim oburzeniem..
- Czarek!!! Co to za dziwki tu był!!! Ja wniosę wniosek o rozwód!!! Mów, co to za zdziry… natychmiast!!!
Wyrwany ze snu zdezorientowany kompan męża wstał próbując rozkminić o co chodzi… rozhisteryzowanej żonie przyjaciela… patrzył na nią szczerze zdumiony. Złapała go nerwowo za rękę ciągnąc na górę. Kiedy stanęli przy łóżku, w którym spał nagi małżonek z torsem i innymi częściami ciała obcałowanymi soczyście znów ryknęła gromkim
- Co za dziwki tu przyprowadziliście??!!! Co to ma znaczyć??!!
Czarek stanął nad kolegą kołysząc się omiótł przyjaciela wolno wzrokiem… jeszcze zacisnął powieki jakby chciał upewnić się czy widzi dobrze obrócił się do roztrzęsionej małżonki przyjaciela pijanym głosem pokazują na niego palcem powiedział…
- Karolina… to ja… to wszystko ja………..
Opowieść stała się kultową w tym kręgu znajomych, ale cóż… dodać tylko… to się nazywa przyjaźń!!

Przychodzą Wam do głowy podobne wpadki? Jeśli tak to zasnujcie opowieść w komentarzach bloga :)

wtorek, 19 marca 2013

Wiosna przyszła… tylko zima jeszcze nie prysła.



Chyba już wszystkim brakuje cierpliwości do ciepłych ubrań i tych biało szarych widoków. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Muszę się czymś pochwalić :) Historyjka, którą kiedyś napisałem doczekała się druku… póki co tylko w jednym egzemplarzu w prywatnym domu, ale to miłe, że ktoś chciał zmarnować kilka kartek i tusz aby ją przeczytać. Dostała nawet twarde okładki :) Gosia dziękuję za spędzenie kilku chwil w jej towarzystwie. Dla mnie największym komplementem było wywołanie tym tekstem skrajnych reakcji i usłyszenie pochlebnych słów. To żadne dzieło, ale kto wie… może ktoś kiedyś chciałby to zobaczyć i zaprezentować większemu audytorium.  Nie jest to jednak moim priorytetem, więc jeśli zostanie w szufladzie też mnie nie zasmuci. Swoją rolę już odegrało i pozwoliło rozliczyć się z przeszłością oraz oczyścić pamięć.
W najbliższych dniach czeka mnie maraton po szpitalnych przybytkach. Zobaczymy czy będą to chwilowe odwiedziny czy też dłuższy pobyt. W najgorszych scenariuszach czeka mnie operacja, na którą de facto nie mogę sobie pozwolić w tej konkretnej chwili, gdy zacząłem pracę. Jeszcze nie wiem jak to rozwiązać, więc zaczekam na lekarski werdykt.

poniedziałek, 18 marca 2013

Żar



Pierwszy poważny dzień w pracy będący elementem szkolenia hmm… nie jestem zadowolony z siebie w stu procentach. Moja ocena jednak nie martwi mnie, bo ja rzadko jestem z siebie zadowolony w tak dużym stopniu. Na szczęście to nadal nauka i mam jeszcze margines błędu. Drobne niedociągnięcia, z których należy wyciągnąć wnioski. Przede wszystkim opanować stres i zapomnieć, że sprawdzają mnie przełożeni. Jutro będzie lepiej niż dziś!!
Z innej beczki. Ponieważ ostatnio trudno mi wykrzesać z siebie energię i dobry nastrój zastosowałem trochę dla żartu manewr, jaki przeczytałem jakiś czas temu w książce „Potęga optymizmu”. Wydaje się to głupie, ale od pierwszego przebudzenia przykleiłem do buzi uśmiech… Jest osiemnasta i humor mnie nie opuszcza, zatem albo to przypadek albo naprawdę działa. Prawda jest taka, że bardzo brakuje mi tego żaru, który zawsze pozwalał rozpalać optymizm w innych. Pewnie to troszkę wina moich kłopotów zdrowotnych, ale mam tego dosyć i chcę znów „zapłonąć”!!!
Liczę tu na wiosnę najpiękniejszą porę roku by w raz z nią odrodzić się!!

sobota, 16 marca 2013

Czas na optymizm



Bo to nie jest tak, że życie to tylko ciężar kłopotów, gorycz i kwas.
Bywa, że więcej w nim szczęścia, szaleństwa i sukcesów – czas na optymizm!! Niepowodzenia precz!! Wszyscy mamy swój ogród szczęśliwości, w którym ogrodnikiem jest każdy sam dla siebie. Pielęgnujemy w nim swój sukces mierzony miarą dla każdego z nas inną. Pielimy chwasty wszelkiego zła, które próbują wtargnąć i zburzyć dzieło naszych starań. Ogrodem naszym życie, a plonem wszystko, co się udało. Dziś chcę odrzucić myśli zatruwające duszę. Więcej pozytywnego w głowie przyciągnie dużo dobrych chwil.
Piszę o tym, bo czuję, że jestem w miejscu, które zawsze prowadziło do zmian. Wierzę, że jestem na tej lepszej drodze, a na horyzoncie wychodzi słońce. Stare przysłowie „ W miarę jedzenia apetyt rośnie”… kiedyś marzyłem o miejscu, w którym teraz jestem… marzenia ewoluowały i chcę trochę więcej. Nie dla siebie… dla nas i jeśli to, co dziś się kluje stanie się rzeczywistością w naszym ogrodzie znów zapanuję wiosna. Odrzucam niepewność, zmartwienia niech ogród zakwitnie!!  Amen.