czwartek, 26 stycznia 2017

Nie tylko jedzenie tlen i woda... czy szkoda??



Czasem zastanawiam się, dlaczego nasz ludzki umysł jest taki pogmatwany… niby do życia potrzebny jest nam tylko tlen, jedzenie, woda i schronienie przed chłodem czy upałem, a potrafimy sobie tak wszystko komplikować. Zamiast cieszyć się z drobnostek i tego, że wita nas nowy dzień za uszami kłębi się ogrom mniejszych i większych spraw zwykle niewartych dłuższego zapamiętania. Te wszystkie „niezbędne” zadania do wykonania, jakie sobie narzucamy zabijają to, co w życiu jest o wiele ważniejsze niż ten automatyczny tryb. Często zastanawiam się nad sensem tego pośpiechu, zjadających nasze życie dążeń do tych narzuconych przez cywilizację norm. Czy naprawdę jest nam to wszystko potrzebne?? Zadaje to pytanie i jednocześnie myślę o rzeczach, które wydają mi (niestety w większości są) niezbędne czy choćby najzwyczajniej w świecie pożądane. Jakie to płytkie…
Piszę o tym i smutno mi, że czas, w jakim żyjemy nie pozwala na psychiczny luz i miłość do wszystkiego, wszystkich czy choćby samego siebie. Chciałoby się przesiąść do innego pociągu gdzie szacunek do wszystkich i samego siebie jest priorytetem, a nie marginesem… przestać oceniać ludzi, świat wedle przyjętych szablonów. Skąd się bierze depresja u tych, którym na pierwszy rzut oka wiedzie się doskonale? Niestety to jest właśnie ten społeczny miraż, w którym liczy się tylko sukces i wymagający ciągłych starań status. Zastanawiam się czy u ludzi żyjących np. w amazońskiej dżungli występuje taka choroba? Do szczęścia potrzebują tylko zdrowia, udanego polowania i daszku z liści palmy żeby nie kapało im na głowę. Pełna asymilacja z przyrodą i brak przywiązania do rzeczy czy miejsca… jak już za każdym krzaczkiem wokół tymczasowej osady czai się „pułapka” przenoszą się bez żalu dalej. Luz i harmonia, a my mówimy o nich „dzicy”…
Wymagania… wymagania… wymagania… od biednych kreatywności i starań by wyszli z biedy, a kiedy im się uda to mają być skromni i hojni…, od otyłych fit sylwetki, od chudych przyjętej wagi, dzieci od maleńkiego mają się wyróżniać urodą i rozumem, wrodzonej inteligencji, a nie inteligentnego chamstwa, od wszystkich urody itd. Czasem to wszystko jest tak sprzeczne, że nie sposób doścignąć tego nawet w jakimś procencie.
Lepszym wyjściem dla naszej psychiki i zdrowia byłoby przewartościowanie tych priorytetów… i tylko pytanie czy nas na to stać??
Niektórym się to udaje!! Stąd biorą się piękne historie, które wszystkich wzruszają. Zwykle opowiadają one o ludzkiej empatii czy „ludzkich” a nie materialnych sukcesach, budują wiarę w dobro i człowieczeństwo. Wierzę, że dobro wcześniej czy później wraca takim samym echem. To uczucie, gdy komuś się pomogło jest po prostu bezcenne!! Przecież można być miłym i uczynnym… partnerem, rodzicem, dzieckiem, sąsiadem, szefem- CZŁOWIEKIEM!! Trzeba tylko znaleźć równowagę między miękkim sercem, a twardą d…, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał… niekoniecznie w właściwym kierunku wykorzystać te cechy.
Nie wiem czy jest to możliwe, ale chciałbym kiedyś spojrzeć wstecz i móc powiedzieć, że niczego w życiu nie żałuję. W tej chwili nie jest to trudne choćby ze względu na niepełnosprawność, ale może na skraju życia, gdy przejdę już wszystkie swoje ścieżki i odkryję jego sens zmienię to zdanie. Myślę, że im więcej będzie w nim przyjaciół czy osób myślących o nas (MiT) z uczuciem sympatii to będzie to łatwiejsze.
Ten rok razem z Monią zaczął nam się właśnie takim budującym akcentem. Nie wiem, dlaczego, ale sprawił mi dużą satysfakcję, choć nie był to praktycznie żaden wyczyn… tuż po północy podczas spaceru w noc sylwestrową spotkaliśmy nieznajomego, który w pewnych okolicznościach stracił swój telefon. Pomogliśmy mu go odzyskać, a jego wdzięczność okupiona była tylko Moni i moim czasem oraz mocnym zmarznięciem, bo noc była chłodna. Wystarczyło zainteresować się problemem nieznajomego i w nowy rok (niech to będzie dobra wróżba) weszliśmy z miłą satysfakcją drobnej przysługi :) To co napisałem przyniosło mi ulgę… mała terapia na pobudkę z egzystencjalną chandrą. Buziaki Wszystkim i miłego dnia!!

środa, 11 stycznia 2017

Wesołego czytania :)



Powiadają, że jak po 30-tce nic nie boli to nie żyjesz… to ja żyję pełnią życia normalnie!! Ehhhhhhhhhhh jakie to budujące :) Ostatnio mój blog nieco zubożał w humorystyczne wpisy, więc postaram się o jakąś opowiastkę z rodzaju moich ulubionych… osobiście napotkanych sytuacyjnych historyjek.
Opowiastka powstała dzięki osobom, na które zawsze można liczyć, jeśli chodzi o jakiś zabójczy tekst. Zakładam, że nie tylko ja, ale biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie to mam jakiś magnes do przyciągania takich sytuacji.
Rzecz się miała w małej, turystycznej miejscowości na naszym Bałtykiem. Ludzi w takim miejscu oczywiście bez liku, ale zawsze trafi się ktoś, kto troszkę się odróżnia od tłumu. Ten, o którym piszę ( może miejscowy, może wczasowicz) to wolny elektron z nierozłączną butelką piwa i suto podlewanym % humorem. Pan z rodzaju tak głośnych jak i przyjaznym dla napotkanych osób. Wszystkim dzień dobry, miłego dnia, jak się masz…
mnie pozdrawiał gestem przywitania, ale trzymał dystans. Tak było kilka dni, ale czułem w kościach, że w końcu się kiedyś złamie.
W ostatnim dniu naszego jodującego krew wypoczynku żegnałem się wraz z Monią z morzem, słońcem i molem. Monia biegająca za ostatnim ujęciem obiektywu, ja wystawiałem pyszczek do słońca, zapisywałem w pamięci widoki i wdychałem pachnącą morską nutą bryzę.
Zerkałem też na spacerujących ludzi, spośród których… najpierw wyłowiłem dźwięk głosu, a potem widok nadchodzącego wraz z towarzyszem wesołego mistrza menażu. W ręku piwko, burgundowa koszula nonszalancko rozpięta na klacie i nieco chwiejny chód. Obaj… z resztą jak każdego dnia zaprawieni złocistym piwem i szczodrzy w wszelkie życzliwości.
Kiedy zbliżyli się do mnie zrozumiałem, że towarzysz opisywanego znajomka jest dużo od niego śmielszy. Kątem oka zobaczyłem jak wychylił głowę do przodu odepchnął nogę od podłoża i z lekkim zachwianiem ruszył do mnie... Z obawą spojrzałem na zbliżający się nieskoordynowanym ruchem obiekt… przez myśl przyszło mi, że może nie wyhamować przede mną i fiknę razem z nim w morskie ostępy!! Monia była w zasięgu wzroku, ale zajęta fotkami początkowo nie zanotowała swoją uwagą tej scenki. Kątem oka… nie patrzyłem w oczy zbliżającego się pałałem nadzieją, że ten rajd nie jest jednak kierowany do mnie. Kiedy był ode mnie półtorej metra WYHAMOWAŁ w miejscu schwytany objęciem mistrza melanżu…
- Czeeeekaj ja tylko do tego miłego pana na wózki…- rzekł lekko poirytowany
- Krzysiu ,kultura… gdzie się tak rozpędziłeś!! Kurtularnym trzeba być… najebałeś się to się odpierdol od pana…
Ja wybuchłem śmiechem w jednej sekundzie… podobnie jak Monia i kilku innych stojących na molo. „Dworski” język i elokwencja rozwaliła nas na łopatki :)

piątek, 6 stycznia 2017

Tolerancja



Dziś chciałbym napisać o temacie, który w ostatnich czasach widnieje we wszelkich medialnych i społecznych forach. Czasem aż trudno uwierzyć, że w przeliczeniu na wszystkich ziemian garstka oszołomów w pseudo religijnej wojnie doprowadziła do ogólnej fobii, a w konsekwencji nagonce na ludzi, którzy chcą spokojnie i uczciwie żyć. Trudno uwierzyć, że największe mocarstwa nie potrafią dać sobie rady z tym złem. Dokąd to zmierza? Strach jest tak duży, że każdy narodowościowo odmienny staje się podejrzanym, potencjalnym zagrożeniem. Szkoda mi tych ludzi, których szykanuje się za czyny tych, których obrzydliwe i niezrozumiałe dla cywilizowanego świata czyny są nagłaśniane każdego dnia. Czy naprawdę chodzi tu o religię czy jakąś wyższą ideologię… a może tylko o pieniądze i rodzaj sławy? Chyba żadna normalna religia nie wzywa do wojny i mordu.
Myślę, że pomimo wielu niewinnych ofiar jest to przede wszystkim wojna psychologiczna oparta na sianiu strachu z krypto biznesem w tle. Handel bronią i kosmiczne kwoty wydawane przez wszystkie państwa na uzbrojenie musi być czymś uzasadnione. W końcu wojna to podaż i popyt na wszelką broń oraz najlepszy sposób na testowanie nowych technologii.  Wybuchy, zamachy, egzekucje, walka z terroryzmem to temat numer jeden… i jest podsycany sukcesywnie. Obawiam się, że dziś medialny szum wokół tych zdarzeń stał się okrutnym i najłatwiejszym sposobem na wrycie się w pamięć historii. Nie chodzi mi tylko o ludzi z inną karnacją skóry i odmienną wiarą… aż nadto mamy wiadomości o zbrodniach i tragediach z udziałem rodaków. Staje się to tak powszednie, że oprawcy chcąc zaszokować opinię publiczną wymyślają coraz gorsze metody. Chyba już nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Oburzenie, strach, nienawiść z obu stron płodzi ograniczonych umysłowo rasistów z zasobem nieprzewidywalnej agresji. Nie mogę zrozumieć jak można wyżywać się fizycznie i psychicznie na kimś, kto nie zrobił nikomu nic złego. Wrzucanie wszystkich do jednego worka nie jest zbyt mądre. Nie każdy muzułmanin jest terrorystą, nie wszyscy popierają radykalne rządy, nie wszyscy umniejszają rolę kobiet w społeczeństwie i nie wszyscy chcą ograniczać im prawa. Wielu z nich ma nasze obywatelstwo, poślubiło polskie dziewczyny, prowadzi uczciwe interesy od wielu lat w naszym kraju np. w powszechnie odwiedzanej gastronomi… no, kto nie lubi czasem wtrząchnąć pysznego kebsa?? Nikomu się nie narzucają, nie wadzą, więc skąd bierze się taki Ełk?? Sami jesteśmy obywatelami świata i żyjąc na obczyźnie chcemy być równi rdzennym mieszkańcom… czyż nie?? Nie lubimy gdy obdarowują nas stereotypem złodziei i pijaków. Oburzamy się, gdy ktoś skrzywdzi za granicą naszego rodaka, więc nie bądźmy bierni na takie sytuacje. Może gdyby ktoś z obecnych w tym miejscu wezwał policę to niesforny młody człowiek żyłby do dziś, a pracownik kebabu nadal robiłby dobre jedzenie. Wielu ludzi nie wytrzymałoby takich szykan i obelg… Szkoda, że wiara, kolor skóry i inny język potrafi budzić tak skrajne emocje i znieczulicę. Nie usprawiedliwiam samego czynu, bo kara musi być ze względu na tragiczny finał, ale też nie zgadzam się na zrzucanie całej winy na żyjącą ofiarę zajścia.
Znam osobiście kilku obcokrajowców o ciemnej karnacji i każdy z nich w moim odczuciu jest miłym i ciekawym człowiekiem. Jakie to smutne, że żyjąc na tej samej planecie nie potrafimy traktować się i szanować jak jeden wielki naród ZIEMIAN. Czy kiedyś się to zmieni?? Obawiam się niestety, że dopóki rządzi nami ekonomia oraz terytorialna przynależność to zawsze będą niesnaski i roszczenia. No chyba, że stworzy się coś co nas wszystkich zbliży… a, podobno nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg… tylko ufoludków brak :)
Kiedy emigrujemy czy jedziemy odpocząć do innego kraju oczekujemy akceptacji i miłego traktowania, a sami…?? Traktuj bliźnich tak jak chcielibyśmy być traktowani, a w każdym zakątku naszego globu będziemy czuć się jak u siebie. Zawsze fascynowały mnie różne kultury, obyczaje, jedzenie… czy odmienność nie jest ciekawa? Jest!! Zamiast niszczyć ją pielęgnujmy, bo dzięki temu nasze życie nie jest tak monotonne!! Amen!!!