Minęły
święta… nawet się cieszę, bo niemal całe spędziłem w pracy. Trochę obżarstwa, a
wyrzuty sumienia jakbym przestępstwo popełnił. Trzeba uspokoić sumienie i znów
nastawić się na szybsze obroty. Mimo wszystko bardzo ciepło myślę o
przedświątecznych i świątecznych dniach.
Gościliśmy w
naszych progach pewnego młodego człowieka. Od wielu lat łączy nas przyjaźń…
często żartujemy, że jest naszym „przyszywanym” synem. Wiemy o sobie bardzo
dużo… czasem byłem jego mentorem starając się przebić przez młodzieńczą
skorupkę buntu, uporu i gorącej krwi. Ile brał do serca z tego co ode mnie
usłyszał… hmmm nie wiem, ale nigdy nie gniewał się i pamiętał wypowiedziane
rady. Dziś wciąż jest młody, uparty i co cieszy bardzo ambitny. Jest bardzo
pewny siebie, pełny planów na przyszłość, kierunku w jakim chce prowadzić swoje
życie.
Czasem
obawiam się, że zbyt pewny… oby po prostu bardzo optymistyczny? Jeśli nie jest
w tym wszystkim pyszny to już jest bogatym emocjonalnie człowiekiem i jego
pewność siebie trudno uznać za wadę. Nie szuka łatwych rozwiązań, ciężko
pracuje nad swoją przyszłością- strasznie mi się to podoba.
Wciąż
słucha, ale cedzi wszystko swoim sitem, potrafi też celnie trafić swoją uwagą w
różne tematy. Kończy się powoli moja rola recenzenta i to stwierdzenie jest
sednem tego co chciałem tu napisać. Pewnie niebawem więcej będę się od niego
uczył niż przekazywał swoją wiedzę. Jeszcze chwilkę to potrwa, bo młodość jest
fabryką niepewności i nauczek, ale i ona kiedyś wkracza na bardziej
odpowiedzialne i mądre tory.
Rozmawialiśmy
np. o przyjaźni… bez frazesów czy idealizowania tej „instytucji” ludzkich
wzajemności. Muszę przyznać, że ma rację w tym, że dziś większość z nas zbyt
swobodnie posługuje się tym tytułem. Prawdą jest, że wzajemność,
bezinteresowność i gotowość do poświęceń to największy budulec tej szczególnej
relacji… wszelka zazdrość, nadużycia opisanych przed kropkami czynników
zniszczy nawet najmocniejsze relacje. Bez szczerości, pełnego zaufania nie ma
przyjaźni… to tylko znajomość i koleżeństwo… tylko!!
Czy na
pewno? Jak zdefiniować bliższe, szczere i pełne życzliwości osoby, które bardzo
lubimy, ale nie mamy z nimi większych prywatnych zażyłości? Niech to… im więcej
przemyśleń tym więcej pytań rodzi się pod czaszką… nie zazdroszczę filozofom :)
Powiedzenie Sokratesa „wiem, że nic nie wiem” jest mi takie bliskie kiedy
staram się zagłębić jakiś temat… ;)