wtorek, 28 sierpnia 2012

Weekend w Miotle.


Weekend w Miotle.
Mało snu, dużo śmiechu, wyśmienite towarzystwo, pyszne drinki!! Poznałem kilka wspaniałych osób, a to przecież tylko jeden weekend. Jedną z nich jest znany muzyk o chyba niespożytej energii i humorze. Wszyscy byli tak fajni… aż miło powrócić myślami. Mam nadzieję, że jeszcze wiele podobnych wieczorów przed nami- oczywiście w tym samym miejscu. Kasiu mój ukłon do pasa za pomysł, niezwykłą atmosferę i aurę magicznej Miotły.!!!
Dziś już zwyczajny dzień, choć dla mnie bardzo leniwy… korzystam jeszcze z ostatnich wolnych dni przed powrotem do pracy. Czeka nas niestety mała podróż raczej smutna, bo odszedł nasz wujek. Jedyna rzecz dla nas dla wszystkich tak samo sprawiedliwa i nieodwołalna- kres życia… kiedyś musi nastąpić… Wiem, że moje odczucia są inne niż Wasze Agnieszko i Pati, ale jest mi naprawdę przykro. Trzymajcie się dzielnie…czas leczy rany… a przynajmniej pozwala myśleć o niektórych rzeczach z większym spokojem.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Fajna knajpa


MIOTŁA- co to za miejsce? Jak nazwać? Restauracja, knajpa, klub…? Dla mnie to pewien fenomen jak można stworzyć miejsce komercyjne gdzie panuje atmosfera niczym w rodzinie. Wszyscy się znają a jeśli nie zmienia się to w ciągu chwili. Grono tej „rodziny” zwiększa się dzięki jej członkom, gdy przyprowadzają następnych pasujących mentalnością, humorem oraz zachowaniem do tego niezwykłego miejsca. Szukam w myślach jakiegoś porównania hmmm jedyne, co choć trochę mi pasuje do tego to atmosfera „klubów” miejsc spotkań osiedlowych paczek gdzie w swoim ulubionym gronie przesiadywało się godzinami. Właścicielka Miotły zakręcona w pozytywny sposób wydaje się żyć tym miejscem i dobrze się przy tym bawić. A może to jest naprawdę taki niekonwencjonalny sposób na życie wręcz pasja, które jej odpowiada i raduje- tak można to odczuć. Jestem pod ogromnym wrażeniem i zastanawiam jak udało się stworzyć ten fenomen życia towarzyskiego przyciągnąć i w jakiś sposób przywiązać do Miotły tylu niezwykłych ludzi. Ja czułem się tu świetnie tak jakoś ciepło… kurcze trudno mi to ująć słowami… bo przecież wciąż piszę o restauracji a nie w standardowym domu przyjaciela w którym czujemy się tak samo na luzie. Razem z Monią znaleźliśmy się tu na zaproszenie głównej miotły :) Kasi. Zostaliśmy ugoszczeni towarzysko oraz kulinarnie, za co dziękujemy. Było zabawnie i pyyyyyysznie mniam mniam-polecam!! Ahhhh jeszcze jedno :) na zdjęciu nie widać osób bo zdjęcie z wczesnego popołudnia poza tym tak lepiej bo nie każdy może chcieć pokazywać się na blogu Tomka :)

środa, 22 sierpnia 2012

Kłopoty z pracą

Powrót do pracy.
Spodziewałem się, że firma, w której pracuję odezwie się w celu ponownego zatrudnienia. Troszkę żal było mi, że nie przedłużyli umowy od razu, ale cóż… przyczyny znam i nie tyczyły się one mnie a raczej pewnego systemu. Mam jednak nadzieję, że chęć ponownego zatrudnienia wynika także z docenienia moich umiejętności, wyników i sumienności. Cieszy mnie oczywiście poczucie większej wartości, jako człowieka pracującego oraz przede wszystkim spokojniejszy budżet finansów domowych. Obym nie zapeszył, ale chyba kończy się najgorszy kryzys gospodarczy powstały ostatnio w naszej małej komórce społecznej. Musi być dobrze…w końcu bajka „Bob budowniczy” ;) powstała w oparciu o moją osobę a przecież wiem że on zawsze daje radę!! Kochani Wam wszystkiego najlepszego spokoju ducha i zera kryzysów.

piątek, 17 sierpnia 2012

To jest to co chciałbym mieś w swoim domu :) Niestety skacząca karma zwierzaków odstrasza Monie, aby przepchnąć ten projekt. Do grona sceptyków dołącza się teściowa zapowiadając, że jeśli coś takiego zagości u nas będzie wiązało się z brakiem gościny jej u nas. Hmmm paru zięciów byłoby tym faktem uradowana....ale to możne jakiś pomysł dla nich?

poniedziałek, 13 sierpnia 2012


Kolejny 12 sierpień za mną- tak, więc 19 lat ukończyłem… jako człowiek mobilny inaczej. Data przykra, ale lekarz czas zabliźnił już rany na tyle, że nie pytam już
-Dlaczego ja? Kiedy i czy stanę jeszcze na nogi…itd.?
Jest jak jest i trzeba żyć. Cieszę się, że to życie nie jest już ubogie w wydarzenia, przyjaciół, pogodę ducha hmmm szczęście w nieszczęściu? Nie brak mi wzajemnych uczuć a miłość potrafi obalać wszelkie przeszkody. Piszę o moim skarbie bezcennym Moni. Tak jest nim z wielu powodów i cieszę się, że ja go odkryłem.
Dziewiętnaście lat… to szmat czasu… a wydaje się, że początek tej był tak niedawno. Trudno… JESZCZE DUŻO DOBREGO PRZED NAMI!! Tak chcę myśleć!!

czwartek, 9 sierpnia 2012


Coś mi zaczęło umykać w tym pędzie…
Szukam od dłuższego czasu i niestety udaje mi się to odzyskać tylko na krótkie chwile. Tym czymś jest inny sposób spojrzenia na otaczający nas świat. Pewna wrażliwość i umiejętność dostrzeżenia małych szczególików zupełnie błahych, które dla jasnego odciętego od zewnętrznych bodźców umysłu daje ogromną radość wprowadzając go w stan jakiegoś ukojenia.  Małego olśnienia dostałem podczas spaceru do parku. Przede mną stawik o brzegach porośniętych tatarakiem z fontanna po środku, wśród których żyją kaczki- to było moje pierwsze wrażenie. Po kilkudziesięciu minutach wpatrywania się w ten wydawałoby się mało ciekawy widok zaczęły docierać do mnie szczegóły niemal niezauważalne. Punkt, w którym na ułamek sekundy zawisają w powietrzu strugi rozpadające się na spore kulki tryskającej wysoko do góry wody, ściana wirującego wodnego pyłu układającego się jak pofałdowany bryzą żagiel fregaty wolno opadającego  w dół, wreszcie sama woda uderzająca z szumem na taflę wody oraz kamienie cokołu fontanny. Kaczki niczym przy wodospadzie suną wśród stróżek zostawiając za sobą coraz szersze V od czasu do czasu zakłócane pluskiem wyskakującej rybki.  Kołyszący się przy wietrze tatarak i bańka mydlana poruszająca się lekko, bezwiednie z nieznanego miejsca. Rozejrzałem się mocniej… nie było nikogo, kto puszczałby bańki, więc jak długo leciała? Z jakiego kierunku? Kto ją stworzył? Zastygła chwilkę tuż nad ziemią i zgasła bezgłośnie pękając przy kontakcie z zieloną krótko ostrzyżoną trawą. Było kilka osób siedzących na ławkach tuż koło mnie a tylko ja zauważyłem jej agonię. Na brzegu rozłożyste dęby zielonym parasolem z konarów osłaniają lustro wody tylko gdzieniegdzie przepuszczając niewielkie refleksy słońca. Parka nastolatków w pierwszych porywach miłostek prowadzących wszystkim nam znaną gierkę delikatnych gestów, słów… Miło było spojrzeć na ich uśmiechnięte zalotne twarze.
Z tej zadumy wyrwała mnie inna scenka, która proszę wierzcie mi nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek uprzedzeniem. 
W kąciku oka zobaczyłem dobrze ubranego eleganckiego mężczyznę o hebanowym kolorze skóry, któremu miałem ochotę się przyjrzeć, lecz wiadomo… trochę nie wypadało. Minął mnie, więc odprowadziłem go wzrokiem, gdy z alejki obok wyskoczyła szybkim krokiem pani wlepiając wzrok na czarnoskórego jegomościa.
- Morus, Mooooorus…-krzyknęła głośno wciąż wpatrzona
Miałem wrażenie, że gdyby nie pies, który szczęśliwie dobiegł do pani elegancki mężczyzna przestałby być…elegancki.
Kończąc powiem Wam tylko, że pęd życia zaciera chyba naszą percepcję. Zamykamy nasze spektrum widzenia w wąskim pasie czynności koniecznych do wykonania, na wszystko inne już brak czasu. Kiedyś wychodząc z domu łowiłem wszystkie te drobne szczegóły magazynowałem w głowie jak cenne skarby. Wracały do mnie, kiedy tylko zamykałem oczy choćby przed snem. Wtedy brakowało mi tego, na co dzień, więc wyrywając się z domowego aresztu skazanego przez uraz kręgosłupa pożerałem oczami wszystko wokół.
Dziś udaje mi się to… tylko niekiedy, ale muszę to zmienić!!Nie chcę tracić tego pochłonięty tylko życiem dorosłego człowieka. U dzieci ta ciekawość świata jest taka naturalna...

środa, 8 sierpnia 2012


Dwadzieścia pięć lat temu o sobie w tym wieku pomyślałbym „już stary”… dziś trzydzieści siedem na karku a ja nie czuję się zbytnio leciwym. Może faktycznie jest coś w powiedzeniu „ma się tyle lat na ile się czuję” .  Czasem odnajduję w sobie takiego samego „wariata” jak za zdrowych czasów… może tylko więcej można ;) W zdecydowanie większej części naszego życia przewodzi uśmiech. Uśmiechem zarażamy innych… i tak od kilku lat. Dziś wybija trzecia rocznica naszego wspólnego pożycia małżeńskiego. Gdybym dziś mógł sobie czegoś życzyć to tylko tyle żeby nie zmieniło się nic między nami. Zawsze sobie myślałem, że na swary i inne niesnaski wywołane czymkolwiek w małżeństwie szkoda życia. Czas przemija…ja go straciłem zbyt wiele… kiedy stanę na sądzie ostatecznym a powiadają, że wtedy widzimy nasze życie jak film chcę go oglądać z uśmiechem!! I cóż, że czasem „wiatr w oczy i mokro w butach”, kiedy maszeruje się razem. Monia mam nadzieję, że czeka nas daleka podróż i nie przeszkodzą nam cieszyć się nią żadne przeciwności.  Z okazji naszej rocznicy kochanie po prostu spełnienia marzeń :*

piątek, 3 sierpnia 2012

Uffff jaka radość :) WEEKEND!!
Jestem już po ćwiczeniach i przynajmniej jeden dzień wolny.
Troszkę upalnie, ale za to wieczorno nocny spacer będzie największą przyjemnością mmmm
Złe humorki odsuwam daleko w nadziei, że nowy tydzień przyniesie lepsze wieści. Może wpadnie jakiś pomysł na podjęcie pracy hmmm Tymczasem zjem obiadek i na wolność pod chmurkę!! Czy Beatka już w Skarżysku?