Wszyscy mamy jakieś własne marzenia. Niektóre nigdy się nie
spełnią, ale wiele z nich to tylko kwestia cierpliwości i starań. Wiele lat
temu byłem młodym zdrowym człowiekiem i zastanawiałem się jak potoczy się moje
życie… nie bałem się… młodość za pazuchą, silne ręce i odrobina oleju w głowie
dawały nadzieję na spokojną przyszłość. Wszystko legło w gruzach po feralnym
dla mojego zdrowia sierpniu… wszystko… moje życie wisiało na włosku… Trochę
minęło zanim kostucha odsunęła swój ostry klucz do wieczności z mojego gardła.
Myśl o tym, że prawdopodobnie już nigdy nie stanę na nogach gryzła dotkliwie,
ale im mocniej to robiła tym większa ściana oporu rosła w mojej głowie. Nowa
rzeczywistość wydawała się strasznie czarna i pusta… na pewno fizycznie bolesna
i mozolna pod względem pracy, jaką musiałem włożyć od pierwszych tygodni po
wypadku. Zamknąłem cały ból i żal w grubym pakunku i wcisnąłem gdzieś na
margines świadomości… zacząłem ciężką harówkę nad powrotem do względnej
sprawności. Miałem to szczęście, że moja najbliższa rodzina dała mi wszelkie
możliwe wsparcie, a przede wszystkim czas i chęci. Codziennie na różny sposób ćwiczyłem
nawet do 5 godzin. Było ciężko… na początku nie ruszałem niczym poza delikatnym
ruchem szyi… kiedy ręka spadła mi z łóżka wisiała tak aż ktoś mi jej nie
poprawił. Po kilku miesiącach potrafiłem podważyć stronę gazety żeby podmuchem
mocniejszego oddechu ją obrócić. Każdy najdrobniejszy postęp był okupiony
miesiącami ćwiczeń. Odarty z intymności, bezradny, ale walczący o każdy
milimetr sprawnego ciała. Wiecie, o czym się wtedy marzy?? O każdy nowy dzień…
aby usiąść na wózku i nie zemdleć, żeby móc samemu zjeść, o prysznic bez pomocy
innych, o spokojny sen… o wyjście z domu w letni dzień. Zamiast wylewać żale z
uporem maniaka jadłem, spałem i ćwiczyłem, a jak była potrzeba to jeszcze
motywowałem innych (również zdrowych) do życia. Z czasem było lepiej, ale daleko
od normalności. Rehabilitacja wpisała się na stałe w moje życie… zdrowie hmm z
tym bywa różnie, ale nie chcę już przynudzać szczegółami. Niepełnosprawność to
nie koniec życia… jest trudno… często nawet bardzo… ale innej alternatywy nie
ma… trzeba się po prostu przystosować do takiej rzeczywistości. Osobiście
chciałbym żeby już nikt nie musiał się z nią mierzyć. Ci którzy mają z tym bliską
styczność wiedzą jak to wszystko smakuje, jak wiele z życia bezpowrotnie znika i
jak bardzo trzeba starać się by choć troszkę z tego życia urwać dla odrobiny normalności,
przyjemności itp.
Sprawność po latach pozwala na więcej… zmieniają się marzenia.
Niezmiennie największym i jeszcze niedoścignionym jest powrót do przeszłości… a
przynajmniej stanu zdrowa sprzed wypadku. Jeśli otworzy się ku temu jakaś
furtka zrobię wszystko by w nią wejść, ale póki jest jak jest to moim zadaniem
jest po prostu ŻYĆ!! W taki sposób jak dotychczas… z uśmiechem na twarzy i
pogodą ducha, aby nikt kto patrzy na mnie nie czuł smutku… tylko radość i chęć
na moje/nasze towarzystwo :) Nie chcę dołować ludzi… chcę ich rozweselać i
przyciągać… chyba nawet troszkę mi się to udaje, bo nasz otwarty dom wiele osób
chętnie odwiedza.
Kiedy przyjaciele budowali stronę internetową dla mnie (http://tomekosobka.pl/joomla/ )musiałem trochę o sobie napisać… część o marzeniach pisana tyle lat temu wciąż tak bardzo pasuje do tego co napisałem dziś. Poniżej tekst z moje strony. W przyszłych wpisach postaram się pisać o weselszych lub ciekawszych rzeczach :) Pozdrawiam WSZYSTKICH serdecznie!!
Kiedy przyjaciele budowali stronę internetową dla mnie (http://tomekosobka.pl/joomla/ )musiałem trochę o sobie napisać… część o marzeniach pisana tyle lat temu wciąż tak bardzo pasuje do tego co napisałem dziś. Poniżej tekst z moje strony. W przyszłych wpisach postaram się pisać o weselszych lub ciekawszych rzeczach :) Pozdrawiam WSZYSTKICH serdecznie!!
Przyszłość należy do tych, którzy wierzą w piękno swoich
marzeń
Marzenia.... czy mam jakieś?
No pewnie! Bo któż ich nie ma! I dobrze, że coś takiego jak
"marzenia" istnieje i że jest jeszcze "nadzieja", która pozwala
nam mocno wierzyć w ich spełnienie.
Czasem przymykam oczy i wyobrażam sobie siebie spacerującego
po rozgrzanym piasku plaży, taplającego stopy w słonej wodzie, leżącego w
cieniu palmy i popijającego chłodnego drinka z kokosa...
No właśnie, problem byłby z tym spacerowaniem - nie chodzę i
nie wiem czy kiedyś będę mógł. I to właśnie jest moje największe marzenie - by
ktoś wreszcie wymyślił jakieś specjalne klocki albo narzędzia, za pomocą
których mógłby naprawić mój kręgosłup - mnie i innym cierpiącym z tego samego
powodu. Czy takie marzenia jednak się spełniają?
Chciałbym kiedyś więc choć poleżeć w cieniu tej palmy,
chciałbym może wtedy trzymać w swojej dłoni dłoń kobiety, która byłaby zawsze
blisko mnie. Bo też jak każdy potrzebuję bliskości drugiej osoby i kogoś do
kochania, choć żartuję sobie czasem z siebie, że jestem sobie taki Tomek
O-sobek. Wierzę w przyjaźń i choć zdobyć ją nie jest łatwo to chcę w swym
bliskim otoczeniu widzieć tylko taką szczerą, zaufaną i wartą zachodu.
Dzięki Wam!
Tekst powyżej napisany został, kiedy powstawała strona i od
tego czasu zmieniło się u mnie kilka rzeczy. Życie potrafi przynosić zmiany,
które zaskakują nas w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Splot wydarzeń
związanych właśnie z tą stroną internetową sprawił, że uwierzyłem w marzenia.
Na jej wejściu widzimy tytuł " Pomaluj mój świat" i właśnie tak się
stało z moim życiem dzięki Wam kochani. Dawniej przyjaźń traktowałem w ramach
wiary, a dziś mogę powiedzieć, że jestem - jesteście jej DOWODEM. Czasem zastanawiam
się czy jesteście świadomi jak wiele barw w moim życiu jest obecnie Waszym
udziałem...
Marzyłem o egzotycznej scenerii z dłonią kochanej kobiety w
mojej dłoni... rok później prosiłem o nią i usłyszałem "TAK".
Zabrakło palm na "naszej" dzikiej plaży, słońce zastępowały gwiazdy,
a zamiast ciepłych promieni prószył śnieg... Dla mnie jest to jedno z
najpiękniejszych wspomnień życia, pełne magii!! Dziś jestem szczęśliwym
małżonkiem kobiety, która każdego dnia daje mi dowody, że tamto "TAK"
wyszło z jej serca i nie żałuje go ani trochę. Także i ja chcę to samo
udowadniać Monice tak często jak to możliwe.
Prawdziwa przyjaźń jest drugim bogactwem, które zdobyłem od
tamtego czasu. Posiadam w swoim skarbcu wiele jej dowodów, z czego bardzo się
cieszę!! Mam poczucie oparcia w Was moi drodzy i wiem, że z żadnym kłopotem nie
jestem już sam.
Nie przestałem marzyć, wciąż chcę mieć w sobie nadzieję na
powrót do zdrowia. Wierzę, że czas gdy mądrzy tego świata zaczną leczyć takie
przypadki jak ja, jest tuż tuż!! Chciałbym by wszystkim naszym bliskim wiodło
się dobrze w życiu... Chciałbym widzieć Wasz uśmiech zawsze kiedy na Was
spojrzę.
Pojawiło się też kilka nowych marzeń... założyłem rodzinę,
byłoby pięknie gdybyśmy mieli własne miejsce na tym świecie. Swoje gniazdko,
które moglibyśmy urządzić wedle własnych potrzeb wynikających z niepełnosprawności.
Nie chcę tracić ani jednego dnia z życia ograniczony jak ptak w klatce. Pragnę
być wśród ludzi, podziwiać niedostępne do tej pory widoki, próbować nowych
smaków, cieszyć się z wszystkiego co dla Was pełnosprawnych osób jest czymś
zwyczajnym bez ograniczeń, mieć pracę, o którą nie będę się bał. Chcę spełnić
się jako mąż, ojciec i głowa rodziny. Chciałbym w miarę swoich możliwości być
tak wspaniałym przyjacielem dla Was - jak Wy jesteście dla mnie.
BYĆ DOBRYM WARTOŚCIOWYM i POGODNYM CZŁOWIEKIEM!!! O tym
wszystkim właśnie teraz marzę.
Tomi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz